Nazwa sugeruje, że CD będzie mixtapem, jednak niemal wszystkie produkcje są zrobione przez polskich producentów. Warstwa muzyczna nie jest mocną stroną tej płyty. Spośród trzynastu utworów w ucho mi wpadły jedynie beat: Kazzushiego („Na bloku”) i Denvera („Zawada”). Reszta, albo nie zrobiła na mnie wrażenia, albo była po prostu słaba. Nie zabrakło również niby-polskiej produkcji, do złudzenia podobnej do beatu francuskiego wykonawcy. Ol Kainry mógłby się nieco zirytować wiedząc o tej sytuacji. Z tego, co czytałem, nie jest to pierwsza taka wpadka polskiego producenta. No, ale o tym, czy Henson faktycznie kopiuje beaty, czy może tylko się inspiruje, niech się rozpisują fani i anty-fani. Po to przecież mają swoje fora.
Wracając do tematu. VNMa, na mikrofonie, wspierają zarówno raperzy z podziemia: Pikers, Flojd, Werbel i Rastamaniek jak i mainstreamu: Sokół. Dodatkowo możemy usłyszeć wokal: Tomsona z Afromentalu i Natę. W sumie to bez większych zastrzeżeń. Każdy nawinął w miarę swoich umiejętności.
Co do samego Venoma to najbardziej interesująca jest ta bragga. Mamy tu wyróżniające się flow i grube panczlajny takie jak „fani w burdelu widzą swych idoli, bo jak ja wchodzę to oni idą się pierdolić”, lub „ty pleya weź bit z e-Jaya, bo skillsy masz duże jak kutas pigmeja”. Jednak najważniejsza jest ta pewność siebie. Obecnie wielu raperów uważa się za megagraczy, niestety brakuje im tego czegoś w głosie. VNM jest jednym z nielicznych, który ma to coś, co sprawia, że nawet słabsze wersy brzmią dobrze. Przypomina to trochę styl Royce da 5’9. Raperzy, w świetny sposób, potrafią przelać swoją złość na mikrofon. Grube skillsy da się odczuć już w „Centymetrach”. Kawałek jest jednak tylko przedsmakiem, gdyż prawdziwe uderzenia nastało wraz, z „Kombakiem jak Dżejzi”. Powrót jest po prostu miażdżący, i to on oponentom „robi kurwa uśmiech Chelsea”. Jest to najmocniejszy punchlajner, który przyćmiewa: „Zrozum to w końcu”, „Słodkich snów”, a nawet „Niuskul”. Na płycie nie zabrakło również zaczepek w kierunku Jimsona – „choć nie byłem nigdy z domu bogaty, przeze mnie król podziemia zszedł z tronu do szafy”. Cóż czyżby koszmar sprzed dwóch lat powracał?
„Mixtape Niuskul” to jednak nie tylko bragga i panczlajny. Możemy tu usłyszeć spokojniejsze kawałki. VNM porusza tematy związane z przeszłością – „Za drzwiami” – jak i przyszłością - „Marzeniach”. Jednak tracki są mało przekonywujące i jedynie „Za drzwiami” ma dobre momenty. No ale tylko momenty. Dodatkowo każdym fanom picia na ławkach polecam „Na bloku”. Pomimo tego, że noce są już zimne, zapewne niejeden słuchacz, przy tym kawałku, popija na osiedlu. Na specjalnie wyróżnienie zasługuje również „Mega”. Track od początku do końca jest zrobiony z głową.
Tą płytą VNM udowadnia, że jest w świetnej formie. Nie jestem jego fanem i może nigdy nie będę, jednak muszę przyznać, że mixtape jest dobry i warto go sprawdzić.
Wracając do tematu. VNMa, na mikrofonie, wspierają zarówno raperzy z podziemia: Pikers, Flojd, Werbel i Rastamaniek jak i mainstreamu: Sokół. Dodatkowo możemy usłyszeć wokal: Tomsona z Afromentalu i Natę. W sumie to bez większych zastrzeżeń. Każdy nawinął w miarę swoich umiejętności.
Co do samego Venoma to najbardziej interesująca jest ta bragga. Mamy tu wyróżniające się flow i grube panczlajny takie jak „fani w burdelu widzą swych idoli, bo jak ja wchodzę to oni idą się pierdolić”, lub „ty pleya weź bit z e-Jaya, bo skillsy masz duże jak kutas pigmeja”. Jednak najważniejsza jest ta pewność siebie. Obecnie wielu raperów uważa się za megagraczy, niestety brakuje im tego czegoś w głosie. VNM jest jednym z nielicznych, który ma to coś, co sprawia, że nawet słabsze wersy brzmią dobrze. Przypomina to trochę styl Royce da 5’9. Raperzy, w świetny sposób, potrafią przelać swoją złość na mikrofon. Grube skillsy da się odczuć już w „Centymetrach”. Kawałek jest jednak tylko przedsmakiem, gdyż prawdziwe uderzenia nastało wraz, z „Kombakiem jak Dżejzi”. Powrót jest po prostu miażdżący, i to on oponentom „robi kurwa uśmiech Chelsea”. Jest to najmocniejszy punchlajner, który przyćmiewa: „Zrozum to w końcu”, „Słodkich snów”, a nawet „Niuskul”. Na płycie nie zabrakło również zaczepek w kierunku Jimsona – „choć nie byłem nigdy z domu bogaty, przeze mnie król podziemia zszedł z tronu do szafy”. Cóż czyżby koszmar sprzed dwóch lat powracał?
„Mixtape Niuskul” to jednak nie tylko bragga i panczlajny. Możemy tu usłyszeć spokojniejsze kawałki. VNM porusza tematy związane z przeszłością – „Za drzwiami” – jak i przyszłością - „Marzeniach”. Jednak tracki są mało przekonywujące i jedynie „Za drzwiami” ma dobre momenty. No ale tylko momenty. Dodatkowo każdym fanom picia na ławkach polecam „Na bloku”. Pomimo tego, że noce są już zimne, zapewne niejeden słuchacz, przy tym kawałku, popija na osiedlu. Na specjalnie wyróżnienie zasługuje również „Mega”. Track od początku do końca jest zrobiony z głową.
Tą płytą VNM udowadnia, że jest w świetnej formie. Nie jestem jego fanem i może nigdy nie będę, jednak muszę przyznać, że mixtape jest dobry i warto go sprawdzić.