- Zaskoczyła mnie fala przypływowa, która bardzo dynamicznie nabierała swojej siły, a do której byłem bokiem ustawiony. Kajak przewróciło do góry dnem, znalazłem się w wodzie. Nie było głęboko, bo byłem zanurzony jedynie do piersi, ale wiedziałem, że muszę zejść na brzeg i zobaczyć, jakie są poczynione szkody. Nie miałem żadnej możliwości pomocy i ratunku, a kolejne fale uderzały w kajak. Była ciemna noc i jakoś musiałem sobie radzić. Moi przyjaciele z NY pojawili się, gdy razem z kajakiem byłem już na plaży. Było trochę problemów z załadunkiem, ale w końcu odwieźliśmy go do mojego menedżera i przyjaciela Piotra Chmielińskiego. Niestety, uszkodzenia w instalacjach elektrycznych były na tyle poważne, że musiałem podjąć decyzję o rezygnacji z kontynuowania wyprawy. Ryzyko byłoby zbyt duże. Wrócę tu na początku maja 2017 r.. Start honorowy już zaliczyłem, przede mną tzw. start ostry - opisuje ostatnie wydarzenia Aleksander Doba.
- Zaskoczyła mnie fala przypływowa, która bardzo dynamicznie nabierała swojej siły, a do której byłem bokiem ustawiony. Kajak przewróciło do góry dnem, znalazłem się w wodzie. Nie było głęboko, bo byłem zanurzony jedynie do piersi, ale wiedziałem, że muszę zejść na brzeg i zobaczyć, jakie są poczynione szkody. Nie miałem żadnej możliwości pomocy i ratunku, a kolejne fale uderzały w kajak. Była ciemna noc i jakoś musiałem sobie radzić. Moi przyjaciele z NY pojawili się, gdy razem z kajakiem byłem już na plaży. Było trochę problemów z załadunkiem, ale w końcu odwieźliśmy go do mojego menedżera i przyjaciela Piotra Chmielińskiego. Niestety, uszkodzenia w instalacjach elektrycznych były na tyle poważne, że musiałem podjąć decyzję o rezygnacji z kontynuowania wyprawy. Ryzyko byłoby zbyt duże. Wrócę tu na początku maja 2017 r.. Start honorowy już zaliczyłem, przede mną tzw. start ostry - opisuje ostatnie wydarzenia Aleksander Doba.