Stargardzki sanepid potwierdził salmonellę u 39 dzieci i jednej osoby dorosłej. Dwa przedszkola, do których uczęszczały maluchy korzystały z usług tej samej firmy cateringowej.
- Jestem w szoku - to reakcja rodziców i mieszkańców osiedla Pyrzyckiego w Stargardzie, gdzie znajduje się jedno z przedszkoli, w którym doszło do zatrucia. - Salmonella jest bardzo niebezpieczna, trzeba na to uważać.
Dzieci z pierwszymi objawami trafiły do szpitala w ubiegłym tygodniu. Sanepid zalecił wykonanie badań wszystkich pracowników przedszkola i firmy cateringowej dostarczającej jedzenie. Jak twierdzi dyrektor stargardzkiego sanepidu Jacek Paczewski, nie wykryto nieprawidłowości. Nadal trwa ustalanie przyczyny masowego zatrucia, którego nie było tu od lat.
- Pobraliśmy próbki i wymaz. Badamy w laboratorium akredytowanym, więc jak coś się wykryje, to będzie potwierdzone. Czasem zdarza się, że nie udaje się znaleźć przyczyny - mówi Paczewski.
- W jednym przedszkolu stwierdziliśmy 33 przypadki, w tym jednej osoby dorosłej. Jedno dziecko leczono ambulatoryjnie, dziesiątka w szpitalu. Teraz wszystkie dzieci są już wypisane. Z drugiego przedszkola leżała szóstka dzieci, a siódme było leczone ambulatoryjnie - dodaje Paczewski.
Przedszkola są zamknięte. Rodzice będą mogli przyprowadzić do nich swoje dzieci dopiero po dokładnym ich przebadaniu - to zalecenie sanepidu. Ale czy tak się stanie? Część rodziców domaga się całkowitego zamknięcia przedszkoli.
- Powinien być większy nadzór nad tym, co nasze dzieci dostają. Jeśli placówka nie ma własnej kuchni, to powinna mieć stosowne warunki, by przywożone jedzenie było odpowiednio przechowywane - mówi jedna z mam.
Poprosiliśmy firmę cateringową o komentarz. Bezskutecznie. - Nie udzielamy żadnych informacji - usłyszeliśmy.
Pracownica przedszkola, która jest nosicielką salmonelli została odsunięta od pracy. Sanepid nie wie, czy to kobieta jest źródłem zarażenia, czy powodem są nieprawidłowości w przedszkolu albo zaniedbania ze strony firmy cateringowej.