Piłka nigdy nie była moją mocną stroną. Oczywiście próbowałem, ale nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego jest tylko jedna piłka, za którą wszyscy się uganiają. Spodobał mi się pierwszy trening, na którym każdy miał swoją własną piłkę, lecz już na drugim wszyscy grali jedną piłką i przestało mnie to bawić. Nie pamiętam już dokładnie dlaczego założyłem zespół, ale stało się to dosyć naturalnie. Prawdopodobnie zadecydowało o tym to, że miałem wtedy swoich muzycznych idoli. Byłem wówczas wielkim fanem Kiss. Więc chodziło o to, jaki zespół założyć i kiedy założyć, a nie czy i w ogóle.
3- Czy z Reality osiągnęliście jakiś sukces?
Bardziej o zasięgu lokalnym. Natomiast odnieśliśmy sukces prawie na skalę krajową, kiedy to w wieku 14-15 lat wzięliśmy udział w konkursie, w którym kilka lat wcześniej brał udział również zespół Europe, zanim jeszcze stał się międzynarodową gwiazdą. Poniekąd dlatego, iż byliśmy wówczas młodzi i chyba dlatego zabrzmieliśmy tak dobrze. Mieliśmy dobrą muzykę i dobre utwory. Więc tak mieliśmy sukcesy, ale nie międzynarodowe, jak teraz z Pain of Salvation.
4- Co było przyczyną tego, że zająłeś się muzyką?
Nie wiem. Myślę, że to stało się bardzo naturalnie. Pochodzę z domu, w którym grało się dużo muzyki gdy dorastałem. I to było jednym z powodów. Ale wynika to też z talentu do robienia muzyki. Naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, ale być może ujawniło się to dosyć wcześnie, gdy byłem dzieckiem. Nie mam pojęcia.
5- W 1991 r. zmieniliście nazwę na Pain Of Salvation. Czy za tą zmianą kryło się coś specjalnego np. chcieliście zerwać z muzyką, którą do tej pory graliście?
Rozglądałem się za nowym zespołem. Nic złego nie działo się z Reality, ale byłem nim już trochę zmęczony, szczególnie, że dojrzewałem z nim od 11. roku życia. Chcesz zmieniać się i rozwijać. I tak od 1991 r. szukaliśmy odpowiedniej nazwy. Pamiętam, że zagraliśmy jeden koncert pod nazwą Trident. Myślę, że był to naturalny krok w stronę zmian, także tych muzycznych. Osobiście poszukiwałem nazwy, która miałaby jakieś znaczenie i skłoniłaby ludzi do chwili zastanowienia. I to chyba się nam udało, bo każdy nas o nią pyta.
6- Wasza pierwsza płyta ukazała się w roku 1997 (w Europie w 1999). Co robiliście przez ten czas?
Wydaliśmy drugą płytę w 1998, więc w zasadzie pierwsza i druga płyta ukazały się w Europie w tym samym czasie. A druga płyta nawet trochę wcześniej niż pierwsza, co wprowadzało trochę zamieszania przy wywiadach dla mediów europejskich, ponieważ gdy pytano mnie o najnowsze wydawnictwo nie miałem pojęcia, czy chodzi o płytę pierwszą, czy też tę, którą właśnie nagraliśmy. Tak więc drugą płytę nagraliśmy w roku 1998, natomiast w Europie została wydana w roku 1999.
7- W roku 1994 do grupy dołączył Twój brat - Kristoffer. Miał wtedy 16 lat, to znaczy, że gdy zakładałeś Reality on miał jakieś 6 lat. Czy "wychowywałeś" go muzycznie, narzucałeś czego ma słuchać?
Nie, w tym czasie słuchał zgoła odmiennej muzyki. W okresie od 89-91 roku mieliśmy dwóch basistów, którzy byli bardzo dobrymi muzykami i miłymi ludźmi, więc może to sprawiło, że patrząc na nich sam postanowił wziąć do ręki bas. W roku 1994 nie mieliśmy basisty, więc musieliśmy zagrać kilka koncertów z Kristofferem, który bardzo szybko w tym czasie dojrzał. Na początku zapytaliśmy go, czy zgodziłby się grać na koncertach, jako gość zespołu, ale poszło mu to tak dobrze, że postanowiliśmy go przyjąć. Było to dosyć dziwne, ponieważ grałem w zespole odkąd on skończył 6 lat. Cały czas obserwował zespół, nie zdając sobie sprawy, że po pewnym czasie będzie jego częścią. Było to interesujące doświadczenie zarówno dla zespołu, jak i dla niego.
8- Powróćmy do "Entropii", pierwszej płyty. Czy zawarty na niej materiał był nowy, czy może były to kompozycje zbierane od 1991 roku?
Zbierane, lecz może nie od roku 1991, lecz od roku 93 i dalej. "Nigthmares" jest prawdopodobnie jedną z najstarszych kompozycji na płycie, powstałą w roku 1993. Jest więc to połączenie w pewną całość starego i nowego materiału, co było trudne, gdyż wynikało z odmiennego stylu utworów.
9- Wasze pierwsze płyty swoje premiery miały na rynku azjatyckim, a dopiero później w Europie. Dlaczego?
W roku 1996 zaczęliśmy rozsyłać nasze demówki i pierwszą wytwórnią, która się odezwała była japońska Avalon/Marquee. Czekając na przebudzenie wydawców europejskich postanowiliśmy nagrać płytę na rynek japoński i czekać na pozostałe kontynenty, licząc na japońską skuteczność.
10- Opowiedz coś o rynku azjatyckim, japońskim. Tam często ukazują się niezwykłe płyty (specjalne edycje z dodatkowymi utworami). Jak tam jest?
Powód jest taki, że płyty w Japonii są bardzo drogie i ludziom bardziej opłaca się je sprowadzać z innych krajów. Dlatego wydawcy chcą mieć dodatkowe utwory, by zachęcić japońską publiczność do kupowania wydawanych tam płyt, zamiast sprowadzać wydania międzynarodowe. Stało się to dosyć trudne po finansowym załamaniu w roku 1998, kiedy to załamał się również przemysł muzyczny i niewiadomo czy zdołają odbudować swoją pozycję.
11- Rok temu po raz pierwszy wystąpiliście w USA. Jakie wrażenia.
To, co utkwiło mi w głowie, to cała wyprawa tylko po to, by zagrać jeden koncert. Zdarzyło się to już kilka razy, lecz nigdy po to, by zagrać tylko jeden koncert. Co oczywiście nam pochlebiało. Oprócz ludzi, którzy byli bardzo przyjacielscy, mili i otwarci, największe wrażenie zrobiły na mnie śniadania i ich dziwne nawyki żywieniowe. Coś, co mógłbym nazwać deserem. Wszędzie cukier, wszystko było tak słodkie. To tak jakbyś poszedł do kafejki na deser, a u nich otrzymujesz to na śniadanie. Nie wiem jak jest u nich z poziomem cukru we krwi po takich posiłkach od rana. Pewnie dlatego ludzie w Ameryce są trochę więksi od osób zamieszkujących inne kontynenty.
12- Na początku swojej muzycznej drogi braliście udział w wielu konkursach. Czy uważasz, że jest to dobra droga dla młodych muzyków?
To zależy od kraju. W Szwecji jest to jedyna droga, by grać koncerty. Lecz odniesienie sukcesu w takim współzawodnictwie najczęściej nie jest równe odniesieniu sukcesu poza nim. Z jednej strony może to być dobre, z drugiej nie. Wszystko zależy od tego na jakiej zasadzie zespół funkcjonuje. Dla nas było to dobre doświadczenie i dużo się nauczyliśmy, ale aż tak nie pomogło to w karierze Pain Of Salvation.
13- Powiedz coś o swoim rodzinnym mieście. Czy jest duże, czy jest tam wiele zespołów?
Miasto nie jest zbyt duże. Oczywiście zależy do czego je porównujesz. Mieszka tam ok. 90 lub 100 tys. ludzi. Jest tam wiele zespołów. Pamiętam, jak kilka lat temu ktoś próbował je wszystkie policzyć i wyszło 300-400 zespołów. Wydaje mi się, że mamy w mieście silną scenę muzyczną. Co może oczywiście być pomocne, ale może też przeszkadzać, ponieważ część osób nagina się do bieżących trendów. Istnieje grupa osób, które cały czas się wymądrzają, nie będąc częścią muzycznej społeczności. Co może przeszkadzać, nawet gdy scena jako taka by nie istniała.
14- Mogłoby się wydawać, że po wydaniu płyty "The Perfect Element Part I" nastąpi jej kontynuacja. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
Z dwóch powodów. Po pierwsze, do tego czasu wydaliśmy trzy płyty i gdybyśmy wydali czwartą, która stanowiłaby część drugą, jako materiał niedokończony i zawarty w ramach konceptu, mogłoby to być niezbyt reprezentatywne. A po drugie i być może ważniejsze było to, że wiedzieliśmy, iż będziemy grali trasę z Dream Theater w styczniu i do tego czasu chcieliśmy wydać płytę, a byliśmy ograniczeni czasowo. Druga część wymaga obecności trochę innych muzyków, a niekiedy także orkiestry symfonicznej, więc byłoby to trudne do zrobienia w krótkim okresie czasu. Ponieważ masz o wiele mniejszą kontrolę pracując z innymi osobami i orkiestrą, a wiedzieliśmy, że niektóre partie będą trudne do wykonania, gdyż rytmika nie jest najmocniejszą stroną symfoników, których używaliśmy już na pierwszej części "The Perfect Element". Pisząc muzykę trudno wyczuć, jak będą z nią współgrali. Więc były to zasadnicze powody nagrania w międzyczasie kolejnej płyty, co, w mojej opinii, było słuszną decyzją.
15-Kiedy możemy więc oczekiwać "The Perfect Element Part II".
Nie wiem. Zależy to od współpracy z innymi muzykami i tego jak wszystko się potoczy, ale chcielibyśmy by kolejnym albumem była właśnie część II, ale nie możemy niczego obiecać. Zależy to od tego, co też wydarzy się w przyszłości.
16- Powiedziałeś niedawno, że piosenki z "Remedy Line" oparte są na twoich osobistych problemach. Mógłbyś to wyjaśnić.
Dotyczą wydarzeń, które miały miejsce ubiegłego lata i dotyczą związku oraz twoim w nim miejscu, twojego stosunku do otaczających cię ludzi. Starałem się znaleźć odpowiedź na pytanie, kim byłem i dlaczego nie byłem w tym związku zbyt szczęśliwy. I jak mógłbym ten problem rozwiązać. I o tym jest ta płyta, o rzeczach, które przydarzyły się mi ubiegłego lata.
17- Czy Twoja działalność ogranicza się tylko do P.O.S. czy może robisz coś więcej.
Pomagałem kilku projektom. Wspomagałem Transatlantic na ich ostatniej trasie oraz nagrałem partie wokalne dla Unions. Ale P.O.S. jest moim jedynym zespołem. Czuję się, jak jego ojciec, który założył go w wieku lat 11, nawet gdy wiele razy się zmieniał, by w 1991 roku zmienić się w P.O.S. Starałem się znaleźć swoją drogę, ekspresję, muzyczny język. I z P.O.S. doszedłem do czegoś, osiągnąłem coś, co chciałem osiągnąć w nagraniach.
18- Jak już wspomniałeś koncertowałeś z Transatlantic. Jak do tego doszło?
Od ich basisty usłyszałem, że poszukują na trasę gitarzysty i klawiszowca. I poprosiłbym skontaktował się z Ronem, który miał mnie na oku. Spotkałem się z nim, posłuchałem materiału, ponieważ nie miałem wcześniej okazji. I pomimo, że mają długie utwory, to nie jest to ten sam poziom trudności, co w P.O.S., więc stwierdziłem, że również z tym sobie poradzę. Problem polegał na tym, że byłem właśnie w środku nagrań nowej płyty i nie miałem czasu, by zgłębić ich materiał. Miałem z nimi tylko trzy próby w Anglii, przed samą trasą, co było trochę stresujące. Ale to zawsze jakieś nowe doświadczenie i miłe spędzenie czasu.
19- Wybieracie się w trasę z Dream Theater. Jak będą wyglądały wasze koncerty? "Remedy Line" to album koncepcyjny, będziecie go grać w całości?
Nie. Będziemy grać tylko 45 minut. Ale jest to o tyle dobry materiał, że mimo tego, iż jest to koncept album, poszczególne utwory mogą być z niego wyjęte i żyć własnym życiem, gdyż pomimo tego, że jest jakiś temat przewodni, to towarzysza mu różne teksty. Więc nawet, gdy wyciągniesz jeden utwór, to będzie mu towarzyszyła magia konceptu, ponieważ polega to na tym, iż łączenie poszczególnych części da więcej niż ich swobodna egzystencja, a utwory wzajemnie na siebie oddziałują. W trakcie tych 45 minut będziemy starali się wypełnić występ utworami, będącymi dobrymi wizytówkami P.O.S., a to będzie trudne. Przez rok, półtora graliśmy swoje 2,5 godzinne koncerty, a teraz musimy się zmieścić w 45 minutach, co będzie o tyle trudne, że mamy nową płytę i więcej materiału, lecz mniej czasu.
20- Ten wywiad będzie emitowany w piętek po 20-tej. Co zwykle robisz w tym czasie?
W piątek po 20-tej będziemy opijali płytę. Przyjęcie zacznie się o 19, lecz najpierw rano będziemy mieli wywiad w radiu. Będzie to połączenie party z przygotowaniami do trasy. Będziemy wypróbowywali sprzęt, ponieważ mamy nowy system monitorów i po raz pierwszy przyjdzie nasz nagłośnieniowiec. Więc będzie to dosyć gorączkowy dzień, lecz pewnie miło spędzimy czas i pewnie przyjdzie wiele osób świętować z nami nową płytę.
Tomek Mądry, Piotr Rokicki