Dziennikarze cenzurują prezydenta największego mocarstwa świata, internetowi giganci blokują konta za „niesłuszne” poglądy, w lewicowych mediach wprost stawia się postulat, żeby wyciąć z publicznego dyskursu np. katolików czy konserwatystów. Czy to jakiś nowy standard, czy neocenzura i dyktat liberalnej mediokracji?