Stefaniak: machnięto ręką na dzieci z terenów popegeerowskich i rodzin dysfunkcyjnych

Region 2024-05-14 09:21 Jarosław Gowin

Fot. Robert Stachnik [Radio Szczecin]

Marcin Stefaniak, szef szczecińskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli. Fot. Robert Stachnik [Radio Szczecin]

Kuratorium i dyrektorzy szkół machnęli ręką na dzieci. Tak szef szczecińskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli komentuje raport na podstawie wizyty w Zachodniopomorskim Kuratorium Oświaty.

Szef szczecińskiej delegatury NIK: mamy najgorszy bilans wodny w Europie

Marcin Stefaniak

NIK: za słabe wyniki ósmoklasistów może być odpowiedzialne kuratorium

Przypomnijmy, że według dokumentu to właśnie kuratorium może odpowiadać za słabe wyniki egzaminów ósmoklasisty w regionie z ubiegłych lat.

Działania, które miały przynieść poprawę miały za małą skalę - wytykał Marcin Stefaniak w "Rozmowach pod krawatem" - i objęły tylko część szkół. Z pozostałymi nikt nawet nie próbował pracować, chęci współpracy nie przejawiali też ich dyrektorzy.

- Kurator powinien wprowadzić programy naprawcze w 25 szkołach, wprowadził tylko w 15. Uzasadnienia, dlaczego nie wprowadzi w dziewięciu szkołach były następujące, że szkoła leży na terenie popegeerowskim, szkoła jest w otoczeniu patologicznym. Jeżeli ktoś by przeczytał to pismo mógłby stwierdzić, że państwa polskiego nie interesują dzieci, które są z terenów popegeerowskich, z rodzin dysfunkcyjnych - mówi Stefaniak.

- Kuratorium machnęło ręką? - zapytał prowadzący rozmowę Sebastian Wierciak.

- Najgorsze jest to, że kuratorium cytowało dyrektorów szkół, czyli jeszcze oni machnęli ręką - odpowiedział szef szczecińskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli.

Kontrola objęła lata 2020-2023.

Wyniki tegorocznych testów ósmoklasistów poznamy trzeciego lipca.

Działania, które miały przynieść poprawę miały za małą skalę - wytykał Marcin Stefaniak w "Rozmowach pod krawatem" - i objęły tylko część szkół.

Dodaj komentarz 1 komentarz

Jan Nowak 2024-05-14, godz. 10:08

Tragedią transformacji ustrojowej po 1989 roku było właśnie pozostawienie samym sobie ludzi z terenów popegeerowskich. O ile jeszcze pracownicy upadających zakładów w miastach byli w stanie jakoś sobie poradzić, przebranżowić się czy znaleźć inną pracę, o tyle ludzie na wsiach takich możliwości po prostu nie mieli.
Bieda i marazm były tam powszechne, a za tym kroczyły patologie i alkoholizm. Niejednokrotnie dzieci doznawały tam głodu. "Miastowi" ich i nie rozumieli, i nie zauważali.
Zwycięstwo PiSu w 2015 roku bazowało na daniu tym ludziom, tym środowiskom nadziei. Jednak PiS, jak to PiS - skoro obiecywał, to obiecywał. I tyle.
O ile jeszcze w początkach ich rządów udało się obniżyć poziom skrajnego ubóstwa do 4,3%, o tyle w latach kolejnych ten wskaźnik systematycznie wzrastał, aż do poziomu 4,77% w 2023 roku (dane GUS).
A to oznacza, że ok. 1,8 miliona Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. W tym aż 400 tysięcy dzieci.
CZTERYSTA TYSIĘCY DZIECI...