Tym razem cofniemy się wspólnie w czasie o 65 lat. Co się wtedy wydarzyło? Mówiąc w dużym skrócie nadzieje na odwilż w polskiej polityce legły w gruzach, choć wiele wskazywało na to, że uda nam się wyzwolić spod żelaznego moskiewskiego uścisku. Wybory to z definicji wielkie święto demokracji: naród wskazuje swoich liderów, w których pokłada nadzieję na lepszą przyszłość. A w 1957 roku było o co walczyć – powojenny kurz wciąż opadał, świat niedawno pożegnał jednego z największych tyranów w historii - Józefa Stalina, a partyjne stery w Polsce objął Władysław Gomułka, który uchodził za nieprzychylnego Moskwie. Chwilę wcześniej Sowieci stłumili protesty w Budapeszcie, szczecinianie dali wyraz swojej sympatii do Chruszczowa demolując sowiecki konsulat i depcząc jego portrety. Demokratyczne wybory mogły więc złagodzić nastroje, a przeprowadzenie mądrych reform naprawić kulejącą gospodarkę. Partia miała jednak inny plan...