Przed nami historia głębokiej rany, procesu jej gojenia, a w końcu zabliźnienia. Jak wiele naszych opowieści - również i ta bierze swój początek w końcówce II wojny światowej. Wielkie mocarstwa po zdobyciu Berlina w maju 1945 roku ustalają nowy porządek w Europie. Konferencja Jałtańska przypieczętowała sowieckie zniewolenie wschodniej części kontynentu. Częściowo zniewolone zostały również Niemcy, a wzdłuż kraju przebiegła jedna z najpilniej strzeżonych granic w historii świata - żelazna kurtyna. Terytorialnie Berlin również znajdował się na wschodzie, ale miasto stanowiło pewną odrębność: jego zachodnia część była enklawą zachodniego świata, enklawą do której próbowali uciekać obywatele wschodniej części miasta. Komuniści uszczelnili więc granicę na swój własny, bezceremonialny sposób: na początku lat 60-tych stawiają mur o długości prawie 160 kilometrów. Wzdłuż muru bacznie obserwowanego przez strażników przebiegał pas kontrolny – codziennie bronowany, aby uwidocznić ślady stóp uciekających. Każdy kto chciał ten mur pokonać, musiał liczyć się najcięższą karą, nawet śmiercią. Mur nie wytrzymał jednak przemian demokratycznych, a jego upadek stał się też jednym z symboli upadku sowieckiej Rosji. Kto odpowiada za upadek muru? Czemu Sowieci nie zareagowali? Jak wyglądał proces przemian i ponownego łączenia narodów?
Przed nami starcie z legendą. Legendą, która pokutuje od kilku dekad i spłaszcza ważne historyczne wydarzenia do zaledwie jednego wymiaru. No bo czym były wybory czwartego czerwca 1989 roku? Dziś mówi się o nich jak o symbolu, trochę jak o dotknięciu czarodziejskiej różdżki, po którym komuniści zniknęli, a orzeł w godle odzyskał koronę. Nie. Czwarty czerwca to zaledwie jeden z etapów oswabadzania się z sowieckiego jarzma, pierwsza tura przepychanki. 18 czerwca odbyła się druga tura wyborów, o czym niewiele osób pamięta, a następne miesiące to istny polityczny magiel i wiele czasu musiało upłynąć zanim system się jako tako ustabilizował. Ale jako-tako nie wystarczało, aby wypełnić nadzieje zmęczonych komunizmem Polaków, tym bardziej, że kolejne miesiące po wyborach przynosiły kolejne rozczarowania: prezydentura Jaruzelskiego, fiasko rządu Kiszczaka, wrażenie krótkotrwałości i amatorskie podejście nowych parlamentarzystów, którzy choć chcieli wolności, to jeszcze nie wiedzieli jak z niej korzystać. W tym wszystkim wewnętrzne podziały w "Solidarności”, i pęczniejące afery wokół lustracji, która sięgnęła... no cóż. Najwyższych władz. Jak wyglądały pierwsze miesiące tak zwanej wolności, czy nad chaosem udało się zapanować, a jeśli tak to kiedy?
Przed nami historia nie tylko człowieka, ale i ludzi, którzy przez lata go szukali. Józef Boś - ostatni żołnierz wyklęty na terenie Pomorza Zachodniego, zamordowany przez komunistów, pochowany w nieoznaczonej mogile, odnaleziony przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej. Na jego przykładzie wrócimy do czasów niezwykle ponurych - czasów, w których za działalność opozycyjną płaciło się życiem, a śmierć nie była jedynie egzekucją wykonaną na ciele, ale przede wszystkim na pamięci o bohaterach podziemia. Kim był Józef Boś, czym naraził się komunistom, i dlaczego szanowali go ludzie, do których udało mu się dotrzeć? Ile lat można mieszkać w bunkrze, i ile lat można tkwić w zapomnieniu, a w końcu ile lat mogą trwać poszukiwania jednego bohatera?
Dziś domykamy tryptyk dotyczący azjatyckich dyktatorów. Był Pol Pot z Kambodży, był Mao z Chin, więc teraz pora na Kimów z Korei Północnej. Kimów - bo dynastia rządzi niepodzielnie od ośmiu dekad, dziś na tronie zasiada wnuk wiecznego prezydenta Kim Dzong Un, jego ojciec Kim Dzong Il był z kolei synem założyciela Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Ir Sena. Ale skąd wziął się Kim Ir Sen? Oficjalna propaganda podaje, że urodził się w niewielkiej wiosce Mangyongde, i właściwie od kiedy tylko nauczył się mówić - przejawiał wzniosły zamiar oswobodzenia Korei spod okupacji japońskiej. Historia jego narodzin i tak z resztą blednie przy historii narodzin jego syna, Kim Dzong Ila - który miał przyjść na świat na szczycie świętej góry Pektu-san, na niebie rozbłysła wtedy nowa gwiazda, pojawiła się podwójna tęcza, a ptaki zaczęły śpiewać ludzkim głosem. To już nie polityka – a religia, która swój rodowód bierze, a jakże! w sowieckiej Rosji. To wspólny mianownik dla każdego z azjatyckich satrapów, o których dotychczas mówiliśmy, ale Korea jest niezwykle specyficzna. To kraj zamknięty do dziś, niezwykle hermetyczny i wciąż komunistyczny. Jakim cudem pomimo wojen, zapaści gospodarczych, upadku ZSRS, klęsk żywiołowych, embarga na handel zagraniczny i fatalnego PR-u Korea Północna wciąż jest tak istotnym graczem w architekturze światowego bezpieczeństwa? Czy są szanse na zjednoczenie kraju podzielonego wzdłuż 38-ego równoleżnika?
Po raz pierwszy od momentu powstania audycji mam wrażenie, że wziąłem sobie na barki zbyt ciężki temat. Ciężki do opisania w jednym odcinku, no bo jak zmieścić w zaledwie czterdziestu minutach historię wyborów z czwartego czerwca 1989 roku? Jak skrótowo opisać nastroje społeczne, nastawienie władzy do opozycjonistów? I nastawienie Kremla do zmiany władzy w Polsce? Gdzie tu wcisnąć Magdalenkę i Okrągły Stół? Były też rozłamy w samej Solidarności - niektórzy mówili, że komuniści leżą na deskach i wystarczy ich dobić, nie trzeba z nimi rozmawiać. No i jeszcze kilka kwestii: czy wybory były wolne? Historycy do znudzenia powtarzają, że częściowo, ale co znaczy "częściowo”? No i jak prowadzić kampanię wyborczą, kiedy prezenterzy telewizyjni dopiero niedawno zrzucili mundury? A gospodarka? I tak było źle, a teraz władzę mają przejąć niedoświadczeni aspirujący politycy. A służby? A sowieccy agenci? A sowieccy żołnierze w Polsce? Tak, pytań jest dużo, ale trzeba pamiętać, że polityka to przede wszystkim społeczeństwo, które takie pytania sobie zadawało, a odpowiedzi znalazły swoje odzwierciedlenie na kartach do głosowania - pierwszych prawdziwych od wybuchu II wojny światowej. Co zmieniły wybory z czwartego czerwca 1989 roku?
Dziś spróbujemy sobie odpowiedzieć na bardzo trudne pytanie: gdzie się podziali tamci ubecy? Gdzie się podziało kilkadziesiąt tysięcy pracowników Służby Bezpieczeństwa, odpowiedzialnych za najcięższe zbrodnie komunizmu? Czy ktokolwiek próbował tych ludzi rozliczyć za dekady inwigilacji, wymuszanie zeznań, pobicia, łamanie życiorysów? Okazuje się, że znakomita większość z nich doskonale odnalazła się w rzeczywistości III RP, mimo że o ich karierze decydowały ich ofiary. Od przemian ustrojowych w Polsce mijają 34 lata, a temat teczek, emerytur, politycznych szantaży wraca jak bumerang. Czy gruba kreska Mazowieckiego to jedynie odcięcie się od grzechów PRL, czy ciche przyzwolenie na miękką poduszkę dla byłych ubeków? Jak wyglądał proces weryfikacji, kto zasiadał w komisjach, i czy okrągłostołowe układy, albo zakulisowe spotkania w Magdalence miały przełożenie na strukturę zatrudnienia w nowopowstałym Urzędzie Ochrony Państwa? Pytań jak widać jest wiele, postaramy się na większość z nich odpowiedzieć, ale uda się na wszystkie?
Dziś znów powędrujemy na daleki wschód. Chiny nigdy nie były krajem, który można lekceważyć: ani gospodarczo, ani politycznie. Natomiast na początku ubiegłego wieku Państwo Środka przechodzi zasadniczą przemianę, a krótko po II wojnie światowej kształtuje się jego dotychczasowa doktryna, głównie za sprawą jednego człowieka, Mao Zedonga. Mao – syn bogatego chłopa, który pod wpływem (a jakże by inaczej!) Marksa i Lenina zaczyna wprowadzać rewolucję we własnym kraju, i na wojennych zgliszczach buduje swoją pozycję kosztem 60 milionów ludzkich istnień. Postawimy dziś kilka zasadniczych pytań: czy gdyby nie Lenin, to Mao w ogóle by istniał, czy gdyby nie Chruszczow, to Mao zaatakowałby zachód bronią atomową, czy gdyby nie Mao, to w Polsce doszłoby do podobnej interwencji sowietów jak podczas "Budapesztańskiej Wiosny”, i dlaczego Mao porzucił Rosję na rzecz USA? Postawimy również pytanie bardzo współczesne: co łączy dzisiejsze Chiny z Chinami sprzed półwiecza, czy romans z Rosją jest trwały i czy może zagrozić może zagrozić między innymi Polsce.
Przed nami spotkanie z formacją wyjątkowo ciekawą, i z wyjątkowo ciekawą historią. Niekoniecznie piękną, ale z pewnością ciekawą. Milicja Obywatelska: powstała jeszcze przed końcem II wojny światowej, złożona początkowo z niezwykłego amalgamatu żołnierzy, cywilów, partyzantów, komunistów, przedwojennych policjantów, ale też zwykłych bandytów. Tuż po wojnie milicja odgrywała dość istotną rolę w porządkowaniu świata budowanego na gruzach – i znów - niekoniecznie była to rola pozytywna, bo oto ludziom, których psychika została zwichrowana przez kilka lat okupacji i walki daje się do ręki władzę niemal absolutną, a oprócz niej broń. Milicjanci byli więc w dogodnej pozycji do siania terroru, zwłaszcza jeśli zręby polskiej państwowości dopiero się tworzą, a oni sami pozostają bez większej kontroli. To był problem dla władz, znalazło się kilka rozwiązań, ale czy skutecznych? W jaki sposób milicja dbała o swój wizerunek? Dlaczego nie ustrzegła błędów i dlaczego była tak nielubiana? A w końcu: jak z milicji zrobić policję?
Dziś porozmawiamy o epidemii. Nie, nie chodzi o COVID ale trudno nam będzie uniknąć porównań, czy przykrych skojarzeń. Wrocław, rok 1963 - miasto jest niemal sparaliżowane po tym jak na szpitalnych oddziałach pojawiają się chorzy z charakterystycznymi plamami na ciele. Po tym gdy ludzie zaczynają umierać zaczyna się wkradać panika, i nerwowe pytania: "co to za choroba?". Ospa prawdziwa, choroba dawno w Europie niewidziana, a we Wrocławiu zdiagnozowana właściwie przez przypadek. Jak władza ludowa reagowała na zagrożenie epidemiczne? Jak szybko udało się zapanować nad sytuacją? Jakim cudem choroba nie zebrała śmiertelnego żniwa poza granicami miasta, a przede wszystkim: jak to się stało, że ospa prawdziwa pojawiła się w samym środku kraju demokracji ludowej?
Dziś odkryjemy historię azjatyckiego Hitlera, człowieka, przy którym Stalin wydawał się komunistą "umiarkowanym”. Człowieka, który w imię komunistycznej rewolucji wymordował niemal 25 procent ludności własnego kraju, człowieka, któremu po dokonaniu najokrutniejszych zbrodni w historii pomogły... Stany Zjednoczone, a którego socjalistyczną krwawą rewolucję popierały takie kraje jak... Szwecja. Saloth Sar, a więc Pol-Pot, "Brat numer 1". Największy zbrodniarz na świecie, który za gwałty, morderstwa i gnębienie milionów został skazany jedynie na areszt domowy. Skąd wzięli się Czerwoni Khmerzy? Jaki wpływ na tyrana wywarły studia w Paryżu? Jak bardzo zaraźliwy jest wirus komunizmu, i czemu przez ponad dekadę zachód patrzył na tragedię w Kambodży przez palce?