Dziś domykamy tryptyk dotyczący azjatyckich dyktatorów. Był Pol Pot z Kambodży, był Mao z Chin, więc teraz pora na Kimów z Korei Północnej. Kimów - bo dynastia rządzi niepodzielnie od ośmiu dekad, dziś na tronie zasiada wnuk wiecznego prezydenta Kim Dzong Un, jego ojciec Kim Dzong Il był z kolei synem założyciela Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Ir Sena. Ale skąd wziął się Kim Ir Sen? Oficjalna propaganda podaje, że urodził się w niewielkiej wiosce Mangyongde, i właściwie od kiedy tylko nauczył się mówić - przejawiał wzniosły zamiar oswobodzenia Korei spod okupacji japońskiej. Historia jego narodzin i tak z resztą blednie przy historii narodzin jego syna, Kim Dzong Ila - który miał przyjść na świat na szczycie świętej góry Pektu-san, na niebie rozbłysła wtedy nowa gwiazda, pojawiła się podwójna tęcza, a ptaki zaczęły śpiewać ludzkim głosem. To już nie polityka – a religia, która swój rodowód bierze, a jakże! w sowieckiej Rosji. To wspólny mianownik dla każdego z azjatyckich satrapów, o których dotychczas mówiliśmy, ale Korea jest niezwykle specyficzna. To kraj zamknięty do dziś, niezwykle hermetyczny i wciąż komunistyczny. Jakim cudem pomimo wojen, zapaści gospodarczych, upadku ZSRS, klęsk żywiołowych, embarga na handel zagraniczny i fatalnego PR-u Korea Północna wciąż jest tak istotnym graczem w architekturze światowego bezpieczeństwa? Czy są szanse na zjednoczenie kraju podzielonego wzdłuż 38-ego równoleżnika?