Zwracając się do manifestujących przeciwników uroczystości, Jarosław Kaczyński zarzucił im, że chcą powrotu PRL-u.

- Czego chcą ci, którzy są naszymi przeciwnikami?! Chcą Polski, która się cofnie do czasów PRL-u, chcą Polski, w której katolicy, czyli większość nie będzie miała praw. Bo przecież krzyczeli: "do kościoła". Czyli na ulicy nie wolno się modlić - podkreślił Jarosław Kaczyński.

Próbujący zakłócić obchody kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej usiedli rzędem na ziemi na wysokości kościoła świętej Anny, by nie przepuścić zmierzających przed Pałac Prezydencki uczestników mszy w katedrze św. Jana. Trzymali w rękach białe róże.

Najpierw policja wezwała ich do rozejścia się, ostrzegała, że w przypadku niepodporządkowania się zaleceniom, zostaną użyte środki przymusu bezpośredniego. Następnie policjanci zaczęli pojedynczo wynosić blokujących na bok.

Jak poinformował rzecznik stołecznej policji, Mariusz Mrozek, blokadę tworzyło kilkaset osób. Będą one wylegitymowane, będzie ustalana ich tożsamość, a następnie do sądów mają być skierowane wnioski o ich ukaranie.