Ustawienie krzyża nie wymagało nawet zgłoszenia robót budowlanych, a tym bardziej - pozwolenia na budowę.

- Hejt na naszą parafię trwa od wielu miesięcy - dodaje duchowny.

Krzyż misyjny, ustawiony w miejscu tworzonej parafii Nad Rudzianką zaniepokoił czwórkę szczecińskich radnych Koalicji Obywatelskiej znanych z wrogości wobec Kościoła. Napisali interpelację pytając o legalność ustawienie krzyża.

To wystarczyło pracownikowi lokalnego dodatku Gazety Wyborczej, aby kłamliwie stwierdzić, że ustawienie krzyża było „samowolą budowlaną".

Tymczasem w piśmie, które otrzymał proboszcz parafii nad Rudzianką, ksiądz Paweł Płaczek widnieje, że ustawienie krzyża nie wymaga pozwolenia na budowę.

"Teren, na którym postawiono przedmiotowy krzyż misyjny, nie jest terenem publicznym. Fakt ten istotnie wpływa na kwalifikację zgłaszanych robót, które zgodnie z prawem budowlanym nie wymagają uzyskania pozwolenia na budowę ani zgłoszenia robót budowlanych" - czytamy w piśmie podpisanym przez zastępcę dyrektora Wydziału Urbanistyki i Administracji Budowlanej Urzędu Miejskiego w Szczecinie.

Ksiądz Paweł Płaczek mówi, że zarzucanie samowoli budowlanej było oszczerstwem.

- Niestety, hejt na parafię Nad Rudzianką trwa od wielu miesięcy i się nasila. Ale myślimy, że będzie to nas mobilizowało do tego, żeby jeszcze więcej sił i zaangażowania oraz serca włożyć w parafię ks. Jerzego Popiełuszki - podkreślił.

Komentując sprawę b. poseł Platformy Obywatelskiej, Arkadiusz Litwiński przypomniał walkę komunistów z krzyżem w Nowej Hucie, także w miejscu tworzonej parafii.

"Ten krzyż tez był nielegalny" - podsumował na Facebooku były parlamentarzysta, który kilka lat temu odszedł z Platformy Obywatelskiej.