Jak dodał, żaden z obserwatorów tej operacji nie jest w stanie przewidzieć, ze 100-procentową pewnością, jak potoczy się konflikt. Kremlowi, bowiem nie można wierzyć w oficjalny przekaz, a komunikaty Białego Domu mogą być grą polityczno-wywiadowczą. Widać jednak, że polskie państwo działa na każdym polu i jest gotowe na najgorsze scenariusze - mówił Dobrzyński. - Naszą rolą jest, po pierwsze, wzmacniać swoją pozycję militarną. Zarówno polskiej armii, jak i sojuszników, którzy tu przybywają. Naszą rolą jest integrować od strony politycznej, międzynarodowej, wspierać Ukrainę i integrować siły zachodnie. I to robimy - podkreślił Dobrzyński.

Poza tym jesteśmy też przygotowani logistycznie m.in. do przyjęcia uchodźców z Ukrainy w przypadku konfliktu - mówił wicewojewoda Mateusz Wagemann. - Działania w zakresie potencjalnego przyjęcia mniejszej czy większej grupy uchodźców muszą być podejmowane i o tym m.in. mówił minister spraw wewnętrznych i administracji, że trudno by było, żeby Polska tego nie robiła.

Dziś już nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Nord Stream 2 jest projektem polityczno-gospodarczym. Tym samym Dawid Krystek z Nowej Lewicy liczy, że prezydenta Rosji mogą powstrzymać sankcje.

- I to jest jedna z nadziei na to, że stanowcza postawa Niemiec i nowego kanclerza Scholza, i to co mówił prezydent Biden, że jest nieformalne porozumienie między Stanami Zjednoczonymi, a Niemcami, że w przypadku ataku Rosji na Ukrainę, Nord Stream 2 zostanie wstrzymany - mówił Krystek.

W deeskalacje konfliktu nie wierzy z kolei poseł Radosław Lubczyk z Koalicji Polskiej PSL. - Mógłbym porównać tą sytuację do pokera. Władimir Putin zainwestował bardzo dużo na stoliku pokerowym i obawiam się, że niestety dojdzie do tego konfliktu - uważa Lubczyk.

Na granicach Ukrainy jest około 200 tysięcy rosyjskich żołnierzy.