Jak mówił w naszej audycji interwencyjnej "Czas reakcji" kierownik Wydziału Nadzoru nad Bezpieczeństwem Żeglugi w Urzędzie Żeglugi Śródlądowej w Szczecinie Artur Chróściak, z taką sytuacją urzędnicy mają do czynienia po raz pierwszy - jednostek nie można po prostu odholować.

- Nie mamy takich możliwości jak jest w prawie o ruchu drogowym, że się wydaje dyspozycje dotyczące usunięcia samochodów. Gdyby takie możliwości prawne były, a wynikałyby one bezpośrednio z Ustawy o Żegludze, to na pewno z takich możliwości byśmy skorzystali - tłumaczy Chróściak.

Statki te stanowią zagrożenie i jest ryzyko, że zatoną.

- Mamy w tym miejscu monitoring, za każdym razem zwracamy uwagę na ich zanurzenie, ale może to być utrudnione, bo to może być kwestia naprawdę kilku godzin i może dojść do tragedii - dodaje Chróściak.

Gdyby jednostki zatonęły, wtedy zgodnie z prawem trzeba je wydobyć i odholować, kosztami obciąża się wtedy armatora. Sprawą zajął się m.in. wojewoda zachodniopomorski - do sprawy wrócimy.