Łatka z napisem "druga Sade", która do niej przylgnęła, jest według mnie zwyczajnym nieporozumieniem. Jedyne, co może kojarzyć się z Sade, to aranżacje, pełne przestrzeni, nienachalne. Jessica nie ma też powabu scenicznego, którym emanuje jej starsza koleżanka. No ale jak to powiedziała w wywiadzie: "Muszę się jeszcze dużo nauczyć". Faktycznie... stawia pierwsze kroki na scenie i to widać. Na żywo piosenki nabrały mocy i jeśli miałem skojarzenia, to już bardziej z wykonawcami takimi jak TLC czy Aaliyah. Wyśmienity cover zapomnianej już grupy Brownstone mówi sam za siebie. "If you love me" to zresztą jeden z najlepszych momentów tego wieczoru. Niestety, na próżno szukać go na płycie. Świetnie wypadł też "No To Love" z wplecionym "I Want You" Marvina Gaye'a gdzieś w środku. Szkoda trochę, że nie zagrali "Something Inside", moim zdaniem najlepszego utworu z płyty "Devotion". Najlepszego obok "Wildest Moments". Mogli przecież wyjść na bis i właśnie tym utworem zakończyć występ. Jednak po "Running" ludzie ruszyli tłumnie w stronę wokalistki (gdy ta jeszcze stała przy mikrofonie!) z prośbą o autografy. Ze ściągi przyczepionej na scenie wynikało jednak, że bisy i tak nie były brane pod uwagę. Dziewczyna chętnie podpisywała bilety (skandaliczny brak sklepiku z płytami to duuuży minus) i fotografowała się z fanami na zapleczu klubu.
Zobaczymy co będzie dalej z Jessie Ware. Na razie mamy niezły debiut płytowy tej utalentowanej brytyjki. Gdyby tak magik konsolety Rick Rubin zadzwonił i zaprosił ją do studia... Może spłodziliby nowe "21"? ;) Oby tylko nie była to kariera w stylu "swan song"... :))
SETLISTA:
1. Devotion
2. Still Love Me
3. 110%
4. Night Light
5. Swan Song
6. Sweet Talk
7. If You Love Me (Brownstone Cover)
8. Taking in Water
9. What You Won't Do (Bobby Coldwell Cover)
10. No To Love / I Want You (Marvin Gaye Cover)
11. Wildest Moments
12. Running