Nie wiem dlaczego zdecydowała się na występy solowe, bo zupełnie sobie z nimi nie radzi. Takie wyzwanie można podjąć, będąc solidnie przygotowanym i skupionym. A ona sprawiała całkowicie odwrotne wrażenie. Obserwowałem ją i zastanawiałem się: czy to jest ta sama dziewczyna którą widziałem w maju 2007 roku w Tripodzie? Wtedy wystąpiła z zespołem okazjonalnie nazwanym The Dirty Delta Blues Band. Był to koncert wyśmienity. Zgrani amerykańscy muzycy sesyjni plus Chan Marshall w doskonałej formie. Wykonali wtedy materiał z albumu "The Greatest" oraz z niewydanego jeszcze "Jukebox". Skupiona na śpiewie, przemieszczała się z gracją po całej scenie, kumulując na sobie całą uwagę publiczności. Pamiętam jakby to było wczoraj, wywijała kablem od mikrofonu powietrzne esy-floresy, przemieszczała się drobnymi krokami w rytm muzyki i... często się śmiała. Teraz w Olympia Theatre dwa, może trzy razy krótki uśmiech przebiegł przez jej usta. I to bardziej nerwowy niż naturalny. Trudno powiedzieć, co obecnie przeżywa prywatnie Chan Marshall i co było powodem tak złego stanu emocjonalnego wokalistki tego wieczoru. Bardziej zastanawia mnie, dlaczego przeciągnęła ten występ ponad dwie i pół godziny, bez żadnej przerwy! Pod koniec, kiedy po raz kolejny usiadła przy fortepianie, wyglądała na wyczerpaną. Długo zastanawiała się, co zagrać, tak jakby nie pamiętała swojego własnego repertuaru. Zaczęła tłumaczyć się, że na atmosferę koncertu składa się wiele czynników, że ta sala nie do końca dobrze na nią wpływa i że cokolwiek by się nie działo, to i tak zawsze to ona będzie winna... Jakiś facet wstał i krzyknął w stronę wokalistki: "Wychodzę bo muszę, nie dlatego, że chcę". Faktycznie, było tuż przed 23.00, może śpieszył się na ostatni autobus, a może po prostu, ze zwykłej litości, wysilił się na resztki grzeczności? Po tych słowach opuścił salę, Marshall wymęczyła ostatni utwór, po czym bezradnie, ni to do siebie, ni do nas westchnęła: "Myślę, że powinnam już iść...". Wtedy autentycznie zrobiło mi się jej żal. A zaledwie dwa lata temu w kapitalnym "Nothin' But Time" z ostatniej, udanej studyjnej płyty "Sun" optymistycznie ogłaszała:
"Nigdy nie oddawaj swojego ciała,
Nigdy nie wydawaj swoich przyjaciół,
Nigdy nie oddawaj tego, o co zawsze walczyłeś,
Nigdy się nie poddawaj.
Nie masz nic, tylko czas,
Dla Twojej drogi życia,
Twój świat właśnie się zaczyna,
To zależy od Ciebie czy będziesz superbohaterem,
To zależy od Ciebie czy będziesz jak nikt inny".
Gdzie podział się ten optymizm!?