Gabriel rozpoczął własny występ równie niespodziewanie. Tak jak wcześniej - przy pełnym oświetleniu hali usiadł przy fortepianie i przedstawił całą koncepcję obecnej trasy. Porównując do posiłku, zapowiedział, że usłyszymy najpierw akustyczną przystawkę, potem pełne show, czyli danie główne, a jeśli ktoś to wytrzyma i dotrwa do końca, to dostanie jeszcze deser w postaci albumu "So" zagranego w całości. Od początku dawkował zarówno instrumentarium jak i oświetlenie. Na pierwszy rzut poszła nowa kompozycja "What Lies Ahead" zagrana na fortepianie przy delikatnej pomocy Levina na sticku oraz wiolonczeli Linnei Olsson. Cudowny utwór, który ma to ulotne piękno niczym "Father, Son" czy "The Drop", wyostrzył mi apetyt na nowy album. Przy następnym, zagranym z odpowiednią werwą "Shock The Monkey", dołącza reszta zespołu, ale wciąż jest to koncert typu "unplugged", dopiero w połowie "Family Snapshot" wszystko nagle się zmienia - występ nabiera elektrycznej mocy, w jedną sekundę gasną na hali wszystkie światła i z pełną parą rusza imponujące oświetlenie sceny. "Digging In The Dirt" to już petarda wielkiego kalibru, zagrana pełną mocą gitary elektrycznej Rhodesa. W ruch poszło pięć wielkich ruchomych wysięgników z lampami, które na zbudowanych szynach będą później wędrować dookoła sceny. A sam utwór? Kapitalny, zarówno w warstwie słownej jak i muzycznej. Gabriel, raczej nieśmiały w czasach szkolnych w relacjach damsko-męskich, po wybuchu popularności zaczął otaczać się pięknymi kobietami, które również nie były obojętne wobec przystojnego gwiazdora... Muzykowi coraz trudniej było utrzymać stały związek. Nieuchronny rozpad małżeństwa z Jill Moore w 1987 roku, długoletnia relacja z Rosanną Arquette, liczne romanse (m.in. z Sinead O'Connor, po którym została wizualna pamiątka w postaci teledysku do "Blood Of Eden") oraz coraz gorszy kontakt z dorastającymi córkami doprowadziły go do gabinetu psychoanalityka. Miną długie lata zanim muzyk ponownie się ożeni i w końcu ustatkuje, a córki, już jako dorosłe kobiety, rozpoczną z nim współpracę (Anna kręciła dokument z trasy "Growing Up Live", Melanie dołączyła do koncertowego składu ojca). Cały ten kocioł emocjonalny, który Peter sobie nagotował pod koniec lat 80tych, eksplodował na płycie "Us" z 1992 roku. "Digging In The Dirt" to prawdziwa wiwisekcja związku dwojga ludzi w rytmie soczystego funky (powalający bas Levina). Może i niezbyt przebojowy jak na singiel, ale za to jeden z najmocniejszych punktów w całym jego dorobku. Przy mocnych uderzeniach gitary wokalista wrzeszczy do partnerki: "Tym razem posunęłaś się za daleko! Ostrzegałem! Zamknij się i prowadź samochód! Siedź cicho i trzymaj ręce na kierownicy! Nie odwracaj się, ja nie żartuję!", by nagle spokojnym i zrezygnowanym głosem obwieścić tej samej osobie: "Taplam się w brudzie, zostań ze mną - potrzebuję wsparcia. Taplam się w tym brudzie, by odnaleźć i rozdrapać miejsca gdzie zostałem zraniony". Ta symboliczna scena w samochodzie z piosenki Gabriela trafia w samo sedno pokręconych i nieprzewidywalnych partnerskich relacji. Nagłe wybuchy agresji, potem dziecięca bezradność. Przecież wszyscy bez wyjątku, którzy są w stałym związku regularnie przechodzą podobne akcje. Jeśli ktoś zaprzeczy, po prostu mu nie uwierzę. Znakomity teledysk dodatkowo potęguje wrażenia. Wystąpiła w nim Francesca Gonshaw - aktorka zapamiętana zapewne jako jedna z kelnerek w Cafe Rene z popularnego niegdyś serialu "Allo, Allo". Sam dowiedziałem się o tym niedawno i byłem zdumiony, że znając od wielu lat i serial i teledysk, nigdy nie skojarzyłem tego faktu Jeśli chodzi o wersję koncertową, to najlepsze wrażenie robi ta z trasy "Secret World Live", gdzie kamera przyczepiona do hełmu i skierowana prosto w twarz Gabriela rejestruje w zbliżeniu nerwową mimikę twarzy. Pomysł pierwsza klasa! Na obecnych koncertach obyło się jednak bez tego dodatku. Muzyk dba też o to by, w miarę możliwości nie kopiować własnych pomysłów z przeszłości. Po nim następuje "Secret World" - kolejna perełka i jednocześnie zamknięcie albumu "Us". Dzisiejszego wieczoru nie usłyszymy już żadnej piosenki z tej płyty. Następnie wspaniałe, potężne "Darkness", kojarzące mi się trochę z dokonaniami King Crimson. Na zarejestrowanym londyńskim występie w miejscu "Darkness" pojawiła się jeszcze "trudniejsza" "The Family And The Fishing Net". Oczywiście trudniejsza nie oznacza gorsza, chodzi mi o potencjał komercyjny:) Po "No Self Control" przychodzi czas na pierwszy hicior, czyli "Solsbury Hill". Wśród publiczności zawrzało, zaczynają klaskać do rytmu. Przebojowa, niemal taneczna melodia i pierwszy solowy singiel, w którego tekście Gabriel określił swoje artystyczne credo. "Why Don't You Show Yourself" to drugi zagrany dziś nowy utwór z niewydanej wciąż następczyni "Up" i kolejny dowód, że warto na nią czekać. Danie główne skonsumowane. Kto zostaje na deser? Pewnie wszyscy, przecież dopiero tu usłyszą prawdziwe przeboje!