Od 1 lipca Polacy segregują śmieci po nowemu. Już nie do trzech, a czterech pojemników wrzucamy nasze domowe odpady. Poza papierem, szkłem, plastikiem i metalem do osobnego, brązowego pojemnika trafiają odpady tzw. biodegradowalne. Są to odpady ogrodowe, jak skoszona trawa i liście, oraz kuchenne, jak np. fusy po kawie i herbacie oraz obierki warzyw czy owoców. Wprowadzeniu nowych przepisów towarzyszyło podniesienie opłat za wywóz śmieci oraz konieczność kupienia przez mieszkańców domów jednorodzinnych dodatkowych pojemników. Z zebranych odpadów powinien powstać kompost lub biopaliwo. Po 30 dniach obowiązywania nowego rozporządzenia ministra środowiska można pokusić się o niewielkie podsumowanie i wyciągnięcie pierwszych wniosków. W ostatnich dniach "kij w mrowisko" wsadził szczecinianin, mieszkający obecnie w Norwegii. Mieszko Czarnecki w poście, opublikowanym na Facebooku zasugerował, że segregowanie odpadów biodegradowalnych w Szczecinie ma niewielki sens. Odpady domowe i ogrodowe, zamiast bowiem służyć np. do produkcji kompostu, trafiają albo do spalarni, albo, po niewielkim przetworzeniu – na wysypisko śmieci. Wpis spotkał się ze sporym zainteresowaniem internautów, a dziennikarze Głosu Szczecińskiego udali się do Rymania, gdzie na polu nieużytków firma SUEZ Jantra zgromadziła ponad 250 ton bioodpadów. Nie powstał z nich – jak pisze Głos Szczeciński, ani kilogram kompostu, bo zdaniem przedstawicieli spółki, odpady są zbyt zanieczyszczone.
My zapytaliśmy szczecinian, czy wiedzą, jak segregować śmieci według nowych zasad.
My zapytaliśmy szczecinian, czy wiedzą, jak segregować śmieci według nowych zasad.