Wstyd przyznać, ale porucznik Franciszek Jamroży, pierwszy zastępca Piotra Zaremby, w kwietniu 1945 roku, tuż po objęciu miasta, został uczczony na mapie Szczecina dopiero we wrześniu tego roku. Jego imieniem nazwano skwer na rogu ulic: Bolesława Prusa i Jana Kochanowskiego. Można powiedzieć, że lepiej późno niż wcale, bo 30 kwietnia, gdy polska ekipa objęła gmach, to on wciągnął pierwszą polską flagę nad Szczecinem.
Piotr Zaremba wspominał, 30 kwietnia 1945 r. że po objęciu gmachu dawnej rejencji szczecińskiej na obecnych Wałach Chrobrego wraz z Jamrożym, natychmiast zaczęli szukać wejścia na wieżę budynku późniejszego urzędu wojewódzkiego.
„Torując sobie drogę, wśród zwałów leżącej na schodach broni, doszliśmy szerokimi na najwyższe piętro, skąd węższe drewniane drzwi prowadziły przez strych do platformy na ściętej wieżyczce, górującej nad stromym wysokim dachem”.
Jak wspominał Zaremba, widok z tarasu wieży „zapierał dech”. Widać było taflę Jeziora Dąbie, doskonale było widać zgliszcza portu, zwalone dźwigi portowe, zniszczone nabrzeża, sterczące z wody szczyty zatopionych statków. Jak notował Zaremba:
„Od zachodu ponad szczytami drzew, widniały spalone, zakręcone, ruiny Śródmieścia, dął silny wiatr. Niełatwo przyszło nam umocować naszą ogromną biało-czerwoną flagę i wciągnąć ją na wysoki maszt, spuściwszy uprzednio biały obrus, który jako biała flaga kapitulacyjna zawisł z wieży. Jeszcze chwile patrzyliśmy w łopocącą chorągiew i w ogrom zniszczeń”.
Kim był zastępca Zaremby, który razem z nim wciągał biało-czerwoną flagę na Wałach Chrobrego? Porucznik Franciszek Jamroży został wzięty do niewoli we wrześniu 1939 roku. W marcu 1945 roku został wyzwolony z obozu jenieckiego, w czasie wypychania Niemców z Pomorza zachodniego. Szybko zgłosił się do grupy technicznej, która miała objąć Lębork a potem dołączył do grupy Zaremby, która wyruszyła do Szczecina. Przez najbliższe trzy miesiące będzie najbliższym współpracownikiem Zaremby, odpowiedzialnym jako były wojskowy za utworzenie pierwszej polskiej milicji w mieście.
Dla udokumentowania aktu wciągnięcia polskiej flagi nad Szczecinem Zaremba i Jamroży sporządzili specjalny akt. Nie było jeszcze papierów firmowych. Orła bez korony wyrysowano ręcznie a nagłówek urzędowy odbito za pomocą zabawki - dziecięcego zestawu liter, które jeden z członków polskiej ekipy przywiózł z Poznania. No cóż, takie to były czasy, tak trzeba było sobie radzić. Jak wspominał Zaremba „nie mieliśmy jeszcze ani pieczęci, ani innego emblematu władzy, wystarczyło tylko to, że już byliśmy w Szczecinie”.
Dla udokumentowania aktu wciągnięcia polskiej flagi nad Szczecinem Zaremba i Jamroży sporządzili specjalny akt. Nie było jeszcze papierów firmowych. Orła bez korony wyrysowano ręcznie a nagłówek urzędowy odbito za pomocą zabawki - dziecięcego zestawu liter, które jeden z członków polskiej ekipy przywiózł z Poznania. No cóż, takie to były czasy, tak trzeba było sobie radzić. Jak wspominał Zaremba „nie mieliśmy jeszcze ani pieczęci, ani innego emblematu władzy, wystarczyło tylko to, że już byliśmy w Szczecinie”.
Po uroczystym akcie wciągnięcia flagi odbyła się krótka odprawa polskiej ekipy. Po niej pierwsi polscy milicjanci wraz z porucznikiem Jamrożym przystąpili do zajmowania kolejnego gmachu na Wałach Chrobrego. Był to gmach późniejszej Wyższej Szkoły Morskiej, która dzisiaj nosi nazwę Politechniki Morskiej.