Do Szczecina Stanisław Lagun przybył 8 maja 1945 roku. Miał za sobą rzadki przypadek doświadczenia niewoli zarówno w sowieckim łagrze jak i niemieckim obozie pracy. Pochodził z Wilna. W październiku 1939 roku został aresztowany przez NKWD i wywieziony w okolice Irkucka. Pracował przy rąbaniu tajgi w temperaturze -40 stopni. Spośród trzech tysięcy wilniuków, z którymi przyjechał pociągiem do syberyjskiej głuszy, rok potem żyło tylko już 74. Reszta nie wytrzymała trudów rąbania drzew w tajdze. Pan Stanisław chciał żyć, nie chciał być 75 ofiarą zesłania i uciekł. Przebrany za pomocnika maszynisty dotarł pociągami w pobliże linii frontu wojny sowiecko-niemieckiej, przebił się przez front i wrócił na Wileńszczyznę. Już samo to byłoby wielkim osiągnięciem, ale gdy przebił się przez front i wrócił na rodzinne ziemie, Niemcy aresztowali go i wywieźli na roboty do Niemiec do fabryki włókienniczej Karla Henssla w Hessich Lichtenau. Gdy w końcu kwietnia 1945 roku Hesję wyzwolili Amerykanie, ruszył na wschód, z powrotem do ojczyzny jak wielu Polaków, którzy byli na robotach w Niemczech.
Trafił do Szczecina i zaciągnął się do polskiej Straży Pożarnej, jako telefonista. Połączeń telefonicznych wtedy za dużo nie wykonywano, wszyscy byli za to potrzebni w remizie do najbardziej drastycznego ale i najbardziej potrzebnego zadania strażaków - grzebania trupów. Było to o tyle istotne, że miasto było cały czas na granicy epidemii. Stanisław Lagun pomagał przy wrzucaniu zwłok do lejów po bombach. Trupy posypywano wapnem i szybko zakopywano.
Dla młodej kobiety, którą bez ran postrzałowych znalazł martwą, na ulicy z nieżywym dzieckiem przytulonym do piersi, wykopał osobisty grób na skraju drogi. Tylko on wiedział, gdzie to jest i tylko on pierwszego listopada, co roku stawiał tam znicz pamięci.
Do końca życia wspominał liczne ówczesne ludzkie tragedie - np w toalecie publicznej niedaleko Bramy Portowej, znalazł pewnego dnia dziewczynę przebitą bagnetem, przepięknej urody, która była zapewne ofiarą sowieckiego sołdata.
Te tuż powojenne ofiary tyfusu, głodu, podpaleń i gwałtów grzebano w specjalnym zakątku Cmentarza Centralnego. Spośród setek pogrzebanych tam Polaków, Niemców a niekiedy i Rosjan, bo i oni ginęli w gruzach Szczecina, Stanisław Lagun ustalił nazwiska zaledwie 182 osób. Mijały lata ale pamięć o tych bezimiennych ofiarach, pierwszych tygodni po wyzwoleniu Szczecina gdzieś głęboko tkwiła w jego świadomości.
W połowie lat 90-tych Stanisław Lagun doprowadził do powstania specjalnego pomnika z tablicą, z tymi 182 nazwiskami w kwaterze pionierów na Cmentarzu Centralnym. Jak mówił przy odsłanianiu i święceniu pomnika 9 maja 1995 metropolita szczeciński Bp Marian Przykucki:
„zginęli aby w fundamentach miasta był zaczyn ofiary. Jesteśmy zobowiązani do spłacenia długu ofiary wobec tych, którzy złożyli swe życie w ofierze”.
Każdego pierwszego listopada wielu szczecinian pali świeczki właśnie pod tym pomnikiem.
Trafił do Szczecina i zaciągnął się do polskiej Straży Pożarnej, jako telefonista. Połączeń telefonicznych wtedy za dużo nie wykonywano, wszyscy byli za to potrzebni w remizie do najbardziej drastycznego ale i najbardziej potrzebnego zadania strażaków - grzebania trupów. Było to o tyle istotne, że miasto było cały czas na granicy epidemii. Stanisław Lagun pomagał przy wrzucaniu zwłok do lejów po bombach. Trupy posypywano wapnem i szybko zakopywano.
Dla młodej kobiety, którą bez ran postrzałowych znalazł martwą, na ulicy z nieżywym dzieckiem przytulonym do piersi, wykopał osobisty grób na skraju drogi. Tylko on wiedział, gdzie to jest i tylko on pierwszego listopada, co roku stawiał tam znicz pamięci.
Do końca życia wspominał liczne ówczesne ludzkie tragedie - np w toalecie publicznej niedaleko Bramy Portowej, znalazł pewnego dnia dziewczynę przebitą bagnetem, przepięknej urody, która była zapewne ofiarą sowieckiego sołdata.
Te tuż powojenne ofiary tyfusu, głodu, podpaleń i gwałtów grzebano w specjalnym zakątku Cmentarza Centralnego. Spośród setek pogrzebanych tam Polaków, Niemców a niekiedy i Rosjan, bo i oni ginęli w gruzach Szczecina, Stanisław Lagun ustalił nazwiska zaledwie 182 osób. Mijały lata ale pamięć o tych bezimiennych ofiarach, pierwszych tygodni po wyzwoleniu Szczecina gdzieś głęboko tkwiła w jego świadomości.
W połowie lat 90-tych Stanisław Lagun doprowadził do powstania specjalnego pomnika z tablicą, z tymi 182 nazwiskami w kwaterze pionierów na Cmentarzu Centralnym. Jak mówił przy odsłanianiu i święceniu pomnika 9 maja 1995 metropolita szczeciński Bp Marian Przykucki:
„zginęli aby w fundamentach miasta był zaczyn ofiary. Jesteśmy zobowiązani do spłacenia długu ofiary wobec tych, którzy złożyli swe życie w ofierze”.
Każdego pierwszego listopada wielu szczecinian pali świeczki właśnie pod tym pomnikiem.
al. Wojska Polskiego w pierwszych dniach po wejściu armii sowieckiej do Szczecina