Piotr Zaremba w trakcie swojego drugiego wygnania ze szczecina w drugiej połowie czerwca 1945 roku miał okazję do krótkiego odpoczynku po intensywnych dziesięciu dniach próby odzyskania władzy w metropolii nad Odrą. Nie mając nic lepszego do roboty na wygnaniu w Koszalinie – tymczasowej stolicy Pomorza Zachodniego reprezentował wojewodę pomorskiego Leonarda Borkowicza w trakcie wielu oficjalnych uroczystości. 23 czerwca odwiedził Gdańsk i Gdynię przygotowując kooperację nadmorskich miast we wspólnej odbudowie gospodarki morskiej a 27 czerwca reprezentował wojewodę pomorskiego na uroczystości przekazania władzy nad miastem z rąk niemieckiego zarządu na rzecz pierwszego polskiego burmistrza. W Słupsku Zaremba otworzył pierwszy most drogowy odbudowany na Pomorzu Zachodnim po wojnie. Do Zaremby dochodziły też sygnały że opcja wśród Sowietów na niemiecki zarząd Szczecina powoli odchodzi w przeszłość. Wyraźnym sygnałem zmiany był fakt decyzja generała Konstantina Tielegina prawej ręki marszałka Gieorgija Żukowa jako szefa władz sowieckiej okupacji w Niemczech by przysłać do szczecina swego specjalnego wysłannika, który miał na miejscu wyrobić sobie opinię o zachowaniu niemieckiego zarządu Szczecina. Zaremba zadbał by spotkać się z wysłannikiem z Berlina i pokazać mu jak bardzo niemieccy komuniści intrygowali przeciw polskim władzom miejskim. Przy okazji Zaremba porusza temat przesiedlenia do Szczecina Polaków którzy znaleźli się w czasie wojny na robotach w obrębie aglomeracji berlińskiej. Polski prezydent miasta marzył by ta wielotysięczna grupa byłych robotników przymusowych zasiedliła Szczecin. Jak wspominał: „Cierpliwie czekałem na zapowiadane przez generała Tielegina pozytywne decyzje w naszej sprawie których termin powoli się zbliżał. Dla jej przyspieszenia wysłaliśmy radiotelegram do Warszawy o stanie spraw”. To „my” oznaczało Zarembę i wojewodę Borkowicza, którzy pilnowali polskich praw do Szczecina o wiele lepiej niż Ministerstwo Spraw Zagranicznych w odległej Warszawie . Ekipa Bieruta była w kwestii losu stolicy Pomorza Zachodniego szokująco bierna. Bierut obawiał się jakichkolwiek interwencji w Moskwie uznając fatalistycznie, że nie ma co wpływać na decyzje Kremla. Serwilizm wobec Związku Sowieckiego paraliżował chęć jakichkolwiek działań. A polskie gazety o ważeniu się szans na przyznanie grodu nad Odrą Polsce na wszelki wypadek wskutek zaleceń cenzury w ogóle nie wspominały.