Strajk wywołałby zakłócenia w produkcji wielu hollywoodzkich wysokobudżetowych produkcji, stąd negocjacji obu stron prowadzone były w ekspresowym tempie - podkreślają media w Los Angeles.

Związek Hollywoodzkich Ekip Filmowych, w skład którego wchodzą operatorzy kamer, wizażyści czy technicy dźwięku poinformował, że negocjatorzy zgodzili się na nowy trzyletni kontrakt. Prezes Związku Matthew Loeb w oświadczeniu wysłanym elektronicznie najpierw zażartował, że mamy właśnie szczęśliwe hollywoodzkie zakończenie, ale także dodał, że członkowie jego Stowarzyszenia byli w negocjacjach twardzi, zjednoczeni i nieugięci.

Strajk, który miał rozpocząć się w poniedziałek, zakończyłby produkcję filmową i telewizyjną w całych Stanach Zjednoczonych. Byłby to największy przestój od czasu protestu hollywoodzkich scenarzystów w latach 2007-2008. Uderzyłoby to w wiele firm medialnych. Związek dążył do skrócenia czasu pracy i podniesienia wynagrodzeń członków, którzy pracują nad programami dla platform streamingowych, gdzie niższe stawki zostały ustalone 10 lat temu, gdy wideo online było w powijakach. Proponowana umowa dotyczy kilku kwestii, w tym okresów odpoczynku, przerw na posiłki, płacy wystarczającej na utrzymanie dla osób znajdujących się na dole skali wynagrodzeń oraz znacznych podwyżek, które mają płacić firmy zamawiające produkcje telewizyjne.