O fotel prezydenta Turcji ubiega się sześcioro kandydatów. Faworytem jest dotychczasowy prezydent Recep Tayyip Erdogan. Sondaże dają mu jednak około 45-48 procent głosów, dlatego nie jest wykluczone, że do rozstrzygnięcia wyborów potrzebna będzie druga tura za dwa tygodnie.

Najgroźniejszym rywalem prezydenta jest kandydat republikańskiej partii CHP Muharrem Ince. Według części ekspertów, nie jest wykluczone, że w drugiej turze może on wygrać z Erdoganem. W wyborach startuje też między innymi kurdyjski polityk Selahattin Demirtas, który siedzi w więzieniu, a kampanię wyborczą prowadził zza krat.

W niedzielę Turcja głosuje także w wyborach parlamentarnych. Zwycięstwo rządzącej partii prezydenta Erdogana nie jest przesądzone. Wiele może zależeć od tego czy kurdyjskie ugrupowanie HDP przekroczy 10-procentowy próg i wejdzie do parlamentu. Jeśli tak się stanie, partia rządząca może nie wygrać wyborów. W sumie w wyborach startuje osiem partii lub koalicji. Do obsadzenia jest 600 miejsc w parlamencie.

Uprawnionych do głosowania jest ponad 59 milionów osób, a do dyspozycji jest 180 tysięcy urn do głosowania w lokalach w 81 prowincjach Turcji. Trzy miliony spośród uprawnionych to Turkowie mieszkający poza granicami kraju. Dla nich głosowanie w placówkach dyplomatycznych zakończyło się w ostatni wtorek. W niedzielnych wyborach spodziewana jest wysoka frekwencja. Rok temu w referendum konstytucyjnym do urn poszło 86 procent uprawnionych.

Przez całą niedzielę w Turcji obowiązują podwyższone środki bezpieczeństwa. W samym tylko Stambule w pracy będzie 38 tysięcy policjantów, którzy mają do dyspozycji także łodzie, śmigłowce i drony. W dniu wyborów w całym kraju zakazana jest sprzedaż alkoholu, a także jego picie w miejscu publicznym.