Nakłada ona między innymi na strony internetowe obowiązek filtrowania treści pod kątem tego, czy nie zostały one nielegalnie skopiowane.

Od miesięcy dzieli ona mieszkańców europejskich miast - popierali ją artyści i wydawcy, sprzeciwiała się jej część internautów. Głosowanie podzieliło również polskich europosłów, którzy różnie interpretują możliwe skutki przegłosowania dyrektywy. Według Prawa i Sprawiedliwości to "droga do cenzury w sieci", część posłów Platformy Obywatelskiej mówi tymczasem o "pierwszym kroku w kierunku sprawiedliwego wynagradzania twórców".

Najbardziej kontrowersyjny jest artykuł trzynasty nowych przepisów. Europoseł PiS Ryszard Czarnecki uważa, że mechanizm filtrowania treści w sieci, który w założeniu miał usunąć treści pirackie, w praktyce może się okazać cenzurą.

Europoseł Platformy Obywatelskiej Tadeusz Zwiefka przekonuje tymczasem, że "filtrowania" nie będzie - zamiast tego giganci internetowi w końcu będą musieli podzielić się częścią zysków z twórcami, w tym z artystami, naukowcami i pisarzami.

Prawo i Sprawiedliwość głosowało przeciw dyrektywie, w Platformie Obywatelskiej nie obowiązywała dyscyplina głosowania. W sprawie dyrektywy cyfrowej rozpoczną się teraz negocjacje między Parlamentem, Komisją a Radą.