„Przetrwamy to, ziomeczki” - miał pisać poseł Dariusz Matecki do kolegów, instruując ich, jak kasować dane z telefonu, żeby nie dotarły do nich służby.

Zdzisław Gawlik z Koalicji Obywatelskiej powiedział, że świadczy to jak najgorzej o pośle Prawa i Sprawiedliwości.

- Nie świadczy to dobrze o człowieku, tym bardziej o pośle polityku. Źle to wszystko świadczy o pewnej grupie ludzi, która uczyniła sobie z państwa pieniądza publicznego sposób na lepsze życie. Nie tędy droga - mówi Gawlik.

Zdaniem Marka Asta z Prawa i Sprawiedliwości, trudno to z góry kwalifikować jako próbę mataczenia.

- To niech rozstrzyga w takim razie sąd, bo jak rozumiem Dariusz Matecki jest w tej chwili pod zarzutami. Czekam na akt oskarżenia. Mam nadzieję, że niezależny sąd i niezawiśli sędziowie rozstrzygną o niewinności Dariusza Mateckiego - mówi Ast.

„Gazeta Wyborcza” donosi, że Dariusz Matecki i jego koledzy ustalili dyżury, aby informować się wzajemnie o ewentualnym przybyciu funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Matecki instruował ich, jak usuwać wiadomości z telefonów i komputerów.

Do pierwszych zatrzymań w kręgu osób powiązanych z posłem doszło w październiku zeszłego roku. Od kwietnia zdołano zatrzeć część śladów. Adam S. nie usunął jednak prowadzonej korespondencji i gdy został zatrzymany, odczytali ją funkcjonariusze agencji ABW.

Dariusz Matecki został tymczasowo aresztowany w związku z sześcioma zarzutami, dotyczącymi wyprowadzania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości oraz fikcyjnego zatrudnienia w Lasach Państwowych.