Nie dość, że będzie musiał zapłacić za swój powrót, to jeszcze uregulować rachunek w hotelu, choć kupując wycieczkę, zapłacił już za noclegi - ostrzegają eksperci Szkoły Głównej Handlowej - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Wszystko przez niejasne przepisy ustawy o usługach turystycznych. Przewiduje ona, że powrót do kraju organizuje marszałek województwa, w którym zarejestrowane jest biuro. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" sprawdzili jednak, że aż sześciu marszałków nie zamierza sprowadzać klientów firm, które zbankrutują. Pomocy nie udzielą województwa: łódzkie, warmińsko-mazurskie, pomorskie, dolnośląskie, opolskie i lubuskie.

Marszałkowie siedmiu województw, zgodnie z interpretacją resortu turystyki, zorganizują powrót do kraju, ale tylko, jeśli wystarczy środków z gwarancji wykupionej przez biuro. To rodzaj zabezpieczenia na wypadek upadłości, z którego finansowany jest m.in. transport turystów, jeśli biuro nie jest w stanie go zapewnić. Ograniczanie przez te województwa pomocy tylko do wysokości środków z gwarancji oznacza, że część turystów może się nie załapać na darmowy samolot. Będzie tak w przypadku biur podróży z województwa śląskiego, małopolskiego, zachodniopomorskiego, mazowieckiego, podlaskiego, podkarpackiego i lubuskiego.

Tylko marszałek województwa wielkopolskiego uważa, że zawsze musi pomagać klientom zarejestrowanych tam biur.

W rekordowym 2012 roku, gdy upadło 15 biur, aż w trzech przypadkach zabrakło środków na sprowadzenie turystów. Marszałkowie, aby pomóc turystom, wyłożyli pieniądze z własnej kasy. Okazało się, że Skarb Państwa nie chce jednak zwracać tych środków do budżetów samorządów.