Chce się wyskoczyć na nieplanowany urlop, jest się przemęczonym, albo kierownik nam dokucza i nie mamy siły tego znosić - to tylko przykładowe sytuacje, kiedy decydujemy się udać do lekarza po zwolnienie. Niekiedy, a nawet często, udaje się je otrzymać. Okazuje się, że w ostatnim czasie takie "życzeniowe zwolnienie" stało się pewnym narzędziem do walki o swoje. I tak, gdy ostatnio protestowali policjanci i domagali się podwyżek - choć oficjalnie nie bardzo ktoś chciał to przyznać - masowo udawali się na zwolnienia. Według szacunków braki kadrowe w Polsce sięgały w ich przypadku nawet około 40 proc. Teraz podobna sytuacja z walką o wyższe zarobki i L4 ma miejsce w oświacie - konkretnie jeżeli chodzi o grono nauczycieli. Według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej w grudniu na zwolnieniach przebywało 1,5 tysiąca pedagogów. W Szczecinie braki są obecnie w przedszkolach. Chodzi tu o placówki nr 43 w Dąbiu czy nr 74 na Pogodnie.
Czy zatem L4 cały czas jest tylko tym, co ma nam pozwolić wyzdrowieć? Dlaczego je bierzemy?
Czy zatem L4 cały czas jest tylko tym, co ma nam pozwolić wyzdrowieć? Dlaczego je bierzemy?