Inicjatorzy referendum mają trudne zadanie. Jedynie bowiem Święto Kaszy, czyli miejska impreza przyciąga około trzech tysięcy osób.

- Zabawa bardziej interesuje ludzi niż polityka - mówią mieszkańcy. - Ludzie wolą przyjść na Marylę Rodowicz niż głosować na swojego burmistrza. Nie uda się to referendum.

To drugie referendum w historii Trzebiatowa. W 2004 roku nie udało się odwołać Sławomira Ruszkowskiego. Udział w tamtym głosowaniu wzięło ponad 900 osób. Według Ruszkowskiego, teraz wysokiej frekwencji też nie będzie.

- Ludzie są zniechęceni do polityki. To jest najgorsze - przyznaje Ruszkowski.

Z kolei Matusewicz zwraca uwagę na fakt, że trzy tysięcy głosów nie otrzymał żaden kandydat na burmistrza.

- Rozum mówi wyraźnie, że to referendum ma niewielkie szanse powodzenia - uważa Matusewicz.

Samym organizatorom głosowania chyba nie zależy na przekonaniu mieszkańców, aby poszli do urn. Przewodniczący komitetu referendalnego Bogdan Malik powiedział, że nie będzie rozmawiał z naszym reporterem, bo "Radio Szczecin nie ma nic do referendum w Trzebiatowie".

Jednym z powodów, dla którego zorganizowano referendum był brak współpracy burmistrza z Radą Miasta. Z kolei Zdzisław Matusewicz odpowiada, że to jedna z prób powrotu do władzy jego poprzedników. Chwali się też, że za jego kadencji bezrobocie w Trzebiatowa jest najniższe w powiecie, a dług gminy zmniejszył się o 14 milionów złotych.

W ubiegłej kadencji samorządu w Zachodniopomorskiem odbyły się trzy referenda m.in. w Gryficach i Chojnie. W żadnym nie uzyskano wymaganej frekwencji.