Słuchacz Radia Szczecin, pan Piotr relacjonuje, że syn przed świętami Bożego Narodzenia pojechał odwiedzić dziadka w Szczecinku, jak robił to już kilkakrotnie.

W drodze na dworzec PKP w Szczecinie chłopak zorientował się jednak, że nie ma przy sobie legitymacji szkolnej. Miał już kupiony bilet ulgowy, a różnicę w cenie uiścił u konduktora. Podróż przebiegła bez przeszkód.

Problemy zaczęły się w drodze powrotnej. Chłopak poprosił ojca, aby ten przed podróżą kupił mu bilet przez internet - ze względu na brak legitymacji szkolnej w normalnej cenie. I właśnie dlatego - przez brak dowodu albo legitymacji - konduktor nie uznał biletu. 14-latek miał jedynie zdjęcie dowodu osobistego. Zadzwonił z pociągu do ojca.

- I słyszę prawie płacz w głosie, jest stres. Mówię "daj mi tego pana do telefonu". "Ten pan nie chce z tobą rozmawiać" - padła odpowiedź. Co tu robić? Kup nowy bilet. "Nie, on chce mnie wysadzić. W Runowie Pomorskim" - opowiada pan Piotr.

Chłopak wysiadł na stacji, ojciec wkrótce przyjechał po niego samochodem i odwiózł do domu.

Według spółki Polregio, która - jak przekazała - przeprowadziła wewnętrzne postępowanie, rzecz miała się inaczej. Konduktor miał najpierw zasugerować 14-latkowi, aby zainstalował aplikację mObywatel.

- Na stacji Runowo Pomorskie podróżny poinformował, że wysiada, bo przyjedzie po niego tata - przekazał rzecznik Polregio w Zachodniopomorskiem Damian Kurpiel.

Dodał, że słuchacz może złożyć skargę, reklamację, możliwa jest także rozmowa konduktora z podróżnym.

Pan Piotr złożył jednak zawiadomienie do prokuratury. Według niego, konduktor nadużył uprawnień i naraził małoletniego na niebezpieczeństwo.

Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski