Kiedy zaczęłam czytać książkę Swietłany Aleksijewicz „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka”, miałam dużo pytań, na które chciałam znaleźć odpowiedzi: kim jest homo sovieticus? Ile z niego zostało w ludziach? Ile we mnie (mimo że nie mieszkałam w ZSRR)? Czy frustracjami homo sovieticusa, któremu zawalił się świat po upadku Związku Radzieckiego, można wytłumaczyć to, co obecnie dzieje się w Rosji?
Lecz im bardziej zanurzałam się w spisane przez Aleksijewicz historie, tym mniej wiedziałam.
I kiedy tak przechodziłam z jednej mrocznej historii w kolejną, jeszcze mroczniejszą, zdałam sobie sprawę, że mam już właściwie tylko jedno pytanie: gdzie zaczyna się i kończy człowieczeństwo? W chwili, kiedy to sobie uświadomiłam, jeden z bohaterów odpowiedział na to pytanie. Nie chcecie wiedzieć, jaka to była odpowiedź...
Przez to, co napisałam, można odnieść wrażenie, że to „Czasy secondhandu...” to opowieść o katach, oprawcach. Tak nie jest. To rzecz utkana ze wspomnień bardzo różnych ludzi, z różnych środowisk, różnych zawodów. Także z historii tak zwanych zwykłych ludzi, w których życie wkroczyła Historia.
Nie wiem, czy uda mi się dotrwać do końca tej książki. Bo wytrzymałość emocjonalna ma swoje granice. W każdym razie moja. Z drugiej strony być może to coś w rodzaju obowiązku? Ale jeśli przeczytam, to czy będę mądrzejsza czy coś zrozumiem?