Właściciele firm transportowych są zaniepokojeni, pracujący u nich kierowcy mają mieszane uczucia, a jak zwykle, gdy chodzi o pieniądze. Ministerstwo Infrastruktury chce opodatkować i ozusować te składniki miesięcznych dochodów kierowców, które do tej pory były wolne od składek i podatków.
Kierowcy płacą podatki i ZUS od pensji podstawowej, która najczęściej jest w granicach płacy minimalnej. Gros ich dochodów – nawet 3/4 - stanowią diety, ryczałty za noclegi, nadgodziny i dyżury. I to właśnie na te pieniądze ostrzą sobie zęby fiskus i ZUS.
Przewoźnicy martwią się, że poprzez wzrost kosztów pracy nasze firmy przestaną być konkurencyjne na europejskim rynku. A kierowcy w nieoficjalnych rozmowach wątpią, czy wyższe składki przełożą się na wyższe emerytury w przyszłości.
Kierowcy płacą podatki i ZUS od pensji podstawowej, która najczęściej jest w granicach płacy minimalnej. Gros ich dochodów – nawet 3/4 - stanowią diety, ryczałty za noclegi, nadgodziny i dyżury. I to właśnie na te pieniądze ostrzą sobie zęby fiskus i ZUS.
Przewoźnicy martwią się, że poprzez wzrost kosztów pracy nasze firmy przestaną być konkurencyjne na europejskim rynku. A kierowcy w nieoficjalnych rozmowach wątpią, czy wyższe składki przełożą się na wyższe emerytury w przyszłości.