Informacja znalazła się na stronie internetowej organizacji.

Jednocześnie EASA nakazała instalację całego pakietu aktualizacji oprogramowania, przeróbek elektrycznych, przeglądów konserwacyjnych, aktualizacji instrukcji operacyjnych i szkolenia załogi, które pozwoli samolotowi bezpiecznie latać po europejskim niebie po prawie dwóch latach przerwy.

W Polsce tego typu samoloty użytkują dwie linie lotnicze; PLL LOT ma pięć takich maszyn, a linia Enterair ma dwa egzemplarze.

Według wcześniejszych zapowiedzi prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotra Samsona, powtórne wdrożenie tego typu samolotów potrwa do kwietnia lub maja. Konieczne będzie przeprowadzenie wszystkich procedur, których oczekuje EASA, a szkolenie pilotów będzie się odbywać na symulatorach, które znajdują się poza granicami kraju.

Polskie Linie Lotnicze LOT wydały w tej sprawie oświadczenie. „W związku z wydaniem przez agencję bezpieczeństwa lotniczego EASA dyrektywy umożliwiającej powrót MAX’ów do wykonywania operacji lotniczych, LOT w porozumieniu z ULC i Boeingiem wkrótce rozpocznie proces przeszkolenia pilotów zgodnie z zawartymi w niej wytycznymi. Obecnie uprawnienia na ten typ samolotu posiada 90 pilotów LOT-u. Polski przewoźnik dysponuje flotą 5 MAX’ów, które w ciągu ostatnich 2 lat przechodziły regularne i dokładne czynności obsługowe pod nadzorem służb technicznych LOT-u i producenta maszyn.

Po wprowadzeniu niezbędnych modyfikacji w oprogramowaniu zatwierdzonych przez EASA i zakończeniu procesu szkolenia pilotów, samoloty będą sukcesywnie przebazowywane z Lublina do Warszawy. O szczegółach związanych z wykorzystaniem samolotów do obsługi połączeń w tym roku, jak i w kwestii dostaw pozostałych MAX’ów, poinformujemy jak tylko zostaną podjęte decyzje w tej sprawie” - poinformował przewoźnik.

Boeing 737 MAX został uziemiony na całym świecie w marcu 2019 roku, po drugim z dwóch wypadków w ciągu zaledwie sześciu miesięcy, w których łącznie zginęło 346 osób. Podstawową przyczyną obu katastrof było oprogramowanie znane jako mające na celu ułatwienie obsługi samolotu. Jednak system, kierowany tylko jednym czujnikiem kąta natarcia włączał się wielokrotnie, jeśli ten czujnik działał nieprawidłowo, kilkakrotnie naciskając dziób samolotu w dół. W obu wypadkach piloci ostatecznie stracili kontrolę nad swoim samolotem, co doprowadziło do katastrofy i całkowitej utraty samolotu.