Szef liberałów, Christian Lindner napisał do kanclerza Olafa Scholza i wicekanclerza Roberta Habecka, że potrzebne są nowe działania na rzecz niemieckiej gospodarki. Treść listu mogła zdenerwować partnerów, bo Lindner jako minister finansów chce mocno ograniczyć wydatki na dopasowanie do zmian klimatu, co jest istotą programu Zielonych, oraz ściąć wydatki socjalne, co z kolei jest priorytetem SPD.

Tajna korespondencja szybko stała się publiczna, co dodatkowo podważyło wzajemne zaufanie koalicjantów.

W środę zbiera się Bundestag. Komentatorzy wskazują, że pojedyncze dotąd głosy z wewnątrz koalicji, że czas ją zakończyć, mogą przybrać na sile. Podczas debat wystarczy iskra, żeby rząd stracił przynajmniej jedną z trzech partii.

SPD, Zieloni i FDP w sondażach wyglądają fatalnie. Razem mają zaledwie co trzeci głos niemieckiego wyborcy. Liberałowie do parlamentu w ogóle by nie weszli. Ewentualny rozpad koalicji może oznaczać wcześniejsze wybory. Sondaże wskazują, że chce ich większość Niemców. Terminowo głosowanie na nowy skład Bundestagu ma odbyć się 28 września przyszłego roku.