Do wyborów finalnie nie doszło. Śledczy chcą nie tylko przesłuchać posła PiS, ale też postawić mu zarzuty. Polityk dobrowolnie zrzekł się immunitetu.

Morawieckiego obciążać mają zarówno ustalenia śledczych jak i sejmowej komisji śledczej do spraw organizacji tzw. wyborów kopertowych. Rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Piotr Skiba poinformował, że były premier usłyszeć ma m.in. zarzut przekroczenia uprawnień.

To w kontekście wydawania poleceń przygotowania wyborów państwowym spółkom bez podstawy prawnej.

- Cały czas wykonujemy czynności procesowe, przesłuchujemy świadków..., mamy wiele wątków, które musimy rozpoznać. Jak na razie wątek dotyczący działania prezesa Rady Ministrów został sfinalizowany poprzez wydanie postanowienia o postawieniu zarzutów - powiedział.

Mateusz Morawiecki zapowiedział, że stawi się na wezwanie prokuratury. Swoje działanie z kwietnia 2020 roku motywował natomiast "stanem wyższej konieczności" oraz zapisami konstytucji dotyczącymi zapewnienia ciągłości sprawowania urzędu przez głowę państwa.

Podczas pandemii COVID-19 ówczesny premier Mateusz Morawiecki polecił Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych przygotowanie i przeprowadzenie wyborów prezydenckich 10 maja 2020 roku w pełni w formie korespondencyjnej. Zdaniem prokuratury ówczesny szef rządu przekroczył uprawnienia, ponieważ nie było ku temu podstawy prawnej - ustawa covidowa nie została jeszcze uchwalona.

Mateusz Morawiecki uważa, że jest niewinny, dlatego zrzekł się immunitetu. Utrzymuje, że działał zgodnie z konstytucją i ustawą covidową.

Edycja tekstu: Jacek Rujna