I znowu wydatki: ponieważ najlepszą lampą błyskową oczywiście nie jest ta wbudowana w aparat, ale osobna, montowana u góry aparatu na tak zwanej "gorącej stopce", to niestety wymaga od nas sięgnięcia głębiej do portfela i wysupłania przynajmniej kilkuset złotych na jej zakup.
Ale warto, bo począwszy od jej budowy, umożliwiającej na przykład odbicie błysku od sufitu czy ściany, poprzez liczne zaawansowane funkcje i wyrafinowane metody pomiaru światła, to może dać efekt końcowy o jaki nam chodzi: na fotografii nie będzie widać, że w ogóle jej użyliśmy. Brzmi to paradoksalnie, ale generalnie właśnie na tym to z grubsza polega. A żeby było jeszcze ciekawiej, dzięki opcji bezprzewodowej łączności z aparatem, możemy taką lampę zdjąć z korpusu i na przykład trzymając w ręce decydować, jak oświetlić daną scenę.
Między innymi o tym rozmawiamy w audycji, poza tym rozmowa z gościem, którym tym razem jest Dariusz Mostowski, prezes Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego.
Między innymi o tym rozmawiamy w audycji, poza tym rozmowa z gościem, którym tym razem jest Dariusz Mostowski, prezes Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego.