W niedzielę po 19 (polskiego czasu) rozpoczęła się trzecia wyprawa kajakarza z Polic po Atlantyku. Wystartował z kei na marinie w New Jersey, a wydarzenie obserwowało wielu jego sympatyków.
- W sobotę dowiedziałem się, że ma mnie sięgnąć huragan. Nie wiedziałem, czy wyruszę, ale wiem, że sprawiłbym wielu ludziom sporo zawodu. Sprawdziłem mapy wiatrowe i się uspokoiłem, bo siła wiatru nie jest duża, huragan pewnie gdzieś się rozmyje i mnie nie sięgnie. Jak nie ten, to inny, ale wtedy będę już daleko od lądu - mówił tuż przed wypłynięciem Doba.
Zapewniał, że jest dobrze zaopatrzony.
- Wody w butelkach nabrałem dużo - ok. 50 litrów, ale zamierzam czerpać wodę z oceanu. Jest bardzo zasolona, ale mam odsolarkę elektryczną i dwie ręczne. Jedzenia mam na cztery miesiące, a nawet na dłużej. Sporo mam puszek, a nawet kanapek, które zostały mi specjalnie przygotowane - mówił podróżnik. - Dobre zaopatrzenie zawdzięczam swoim elfom. Jednym z nich jest moja żona Gabriela, a drugą moja menedżerka Magdalena.
Rejs Doby rozpoczął się z Liberty Landing Marina w New Jersey. Widok na Manhattan imponujący, ale wybór miejsca nie był przypadkowy. Doba chciał wystartować z kontynentu, a Nowy Jork to przede wszystkim wyspy. Na starcie pojawili się Polacy i m.in. żeglarze z nowojorskiego klubu żeglarskiego.
- Chętnych do takiej wyprawy u nas nie ma. Aleksander to wspaniały człowiek, który kocha wodę. Jego wyprawa to szaleństwo w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlatego tu jesteśmy. Trzymamy kciuki za powodzenie - mówili żeglarze.
Ekipa Aleksandra Doby za organizację pożegnania na terenie mariny w New Jersey musiała zapłacić... 2,5 tys. dolarów kary. To za zaproszenie sympatyków i zejście bez pozwolenia na plażę. Co ciekawe - gdyby sztab Doby wszystko przygotował legalnie, to za taką imprezę musiałby zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
W ostatnich chwilach przed wyprawą pomyślnych wiatrów życzył też urodzony w Policach Tadeusz Dembowski, który w USA mieszka od kilkudziesięciu lat. - To jeden z większych wyczynów. Przecież w samotności spędzi tyle czasu na wodzie, gdzie będzie mógł liczyć tylko na siebie - podkreślał pan Tadeusz.
Pana Aleksandra żegnała też m.in. jego żona Gabriela oraz Henryk Frankowski, turysta z Polic. - Słyszałem opinię, że rodzice nauczyli go zwiedzać i teraz sam próbuje "dalej, dalej, dalej". Musi mu się udać. Ma 70 lat, a więc też charakter - stwierdził Frankowski.
Wyprawa będzie trwała ok. czterech miesięcy. Przed Dobą ponad 6000 km podróży.
Doba pokonuje Atlantyk po raz trzeci. Dwie poprzednie wyprawy odbyły się południową częścią oceanu: najpierw z Afryki do Brazylii, potem z Lizbony na Florydę. Po raz pierwszy Doba zamierza pokonać tę trasę północnym szlakiem, z finałem w Lizbonie.
"Doba w godzinę" w Radiu Szczecin w każdą sobotę o 17 oraz na stronie internetowej radioszczecin.pl.
Zapewniał, że jest dobrze zaopatrzony.
- Wody w butelkach nabrałem dużo - ok. 50 litrów, ale zamierzam czerpać wodę z oceanu. Jest bardzo zasolona, ale mam odsolarkę elektryczną i dwie ręczne. Jedzenia mam na cztery miesiące, a nawet na dłużej. Sporo mam puszek, a nawet kanapek, które zostały mi specjalnie przygotowane - mówił podróżnik. - Dobre zaopatrzenie zawdzięczam swoim elfom. Jednym z nich jest moja żona Gabriela, a drugą moja menedżerka Magdalena.
Rejs Doby rozpoczął się z Liberty Landing Marina w New Jersey. Widok na Manhattan imponujący, ale wybór miejsca nie był przypadkowy. Doba chciał wystartować z kontynentu, a Nowy Jork to przede wszystkim wyspy. Na starcie pojawili się Polacy i m.in. żeglarze z nowojorskiego klubu żeglarskiego.
- Chętnych do takiej wyprawy u nas nie ma. Aleksander to wspaniały człowiek, który kocha wodę. Jego wyprawa to szaleństwo w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlatego tu jesteśmy. Trzymamy kciuki za powodzenie - mówili żeglarze.
Ekipa Aleksandra Doby za organizację pożegnania na terenie mariny w New Jersey musiała zapłacić... 2,5 tys. dolarów kary. To za zaproszenie sympatyków i zejście bez pozwolenia na plażę. Co ciekawe - gdyby sztab Doby wszystko przygotował legalnie, to za taką imprezę musiałby zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
W ostatnich chwilach przed wyprawą pomyślnych wiatrów życzył też urodzony w Policach Tadeusz Dembowski, który w USA mieszka od kilkudziesięciu lat. - To jeden z większych wyczynów. Przecież w samotności spędzi tyle czasu na wodzie, gdzie będzie mógł liczyć tylko na siebie - podkreślał pan Tadeusz.
Pana Aleksandra żegnała też m.in. jego żona Gabriela oraz Henryk Frankowski, turysta z Polic. - Słyszałem opinię, że rodzice nauczyli go zwiedzać i teraz sam próbuje "dalej, dalej, dalej". Musi mu się udać. Ma 70 lat, a więc też charakter - stwierdził Frankowski.
Wyprawa będzie trwała ok. czterech miesięcy. Przed Dobą ponad 6000 km podróży.
Doba pokonuje Atlantyk po raz trzeci. Dwie poprzednie wyprawy odbyły się południową częścią oceanu: najpierw z Afryki do Brazylii, potem z Lizbony na Florydę. Po raz pierwszy Doba zamierza pokonać tę trasę północnym szlakiem, z finałem w Lizbonie.
"Doba w godzinę" w Radiu Szczecin w każdą sobotę o 17 oraz na stronie internetowej radioszczecin.pl.
Pomyślnych wiatrów życzył też urodzony w Policach Tadeusz Dembowski, który w USA mieszka od kilkudziesięciu lat.
Zobacz także
2016-06-21, godz. 12:54
Uczniowie z Warszawy zrobili film o Olku Dobie
Dzieciaki ze Szkoły Podstawowej nr 227 w Warszawie nakręciły film o kajakarzu Olku Dobie.
» więcej
2016-06-10, godz. 20:41
Aleksander Doba już w domu [WIDEO]
Kajakarz nie ma ostatnio szczęścia do podróży, bo oba jego loty: z Nowego Jorku do Londynu, a później do Berlina, były opóźnione. Ostatecznie, ponad dwie godziny po czasie, podróżnik wylądował na lotnisku Berlin Tegel.
» więcej
2016-06-05, godz. 07:52
Dni Polic zakończone. Blue Cafe, Lemon i Doba w rolach głównych [WIDEO, ZDJĘCIA]
Kilka tysięcy widzów zobaczyło w sobotę na telebimach film Radia Szczecin o przygotowaniach Olka Doby do wyprawy przez Atlantyk. Zakończyły się Dni Polic.
» więcej
2016-06-04, godz. 14:19
Doba: Start honorowy już był, teraz będzie start ostry
Za 11 miesięcy wystartuje z miejsca, w którym się zatrzymał. Aleksander Doba, po tym jak fale przewróciły kajak i wyrzuciły go z pokładu, musiał przełożyć swoją trzecią transatlantycką wyprawę.
» więcej
2016-06-03, godz. 18:48
Doba: Straty są techniczne, moralnych i zdrowotnych nie ma
Straty są techniczne, nie moralne - powiedział Aleksander Doba po tym, jak zdecydował, że wycofuje się z samotnego rejsu przez Atlantyk. W nocy z czwartku na piątek silne fale przewróciły jego kajak i wyrzuciły podróżnika z pok…
» więcej