Od zapowiedzi do czynów
Kiedy Donald Trump został oficjalnie wybrany na drugą kadencję - giełdy kryptowalut odnotowały wzmożony ruch. Dlaczego? Dlatego, że jak z procy wystrzelił kurs poszczególnych wirtualnych monet. W listopadzie 2024 roku niemalże dzień po dniu Bitcoin przebijał swoje all time high. Wszystko dlatego, że Trump był uważany jako prezydent pro-krypto. To wynikało z jego programu wyborczego.
Donald Trump jeszcze nie objął urzędu prezydenckiego, a już na portalu X gratulował posiadaczom Bitcoina, co nakręcało wzrost całego rynku. Jak się później okazało - za jego zapowiedziami poszły czyny.
Trump powołał specjalną komisję, która miałaby się zająć regulacją rynku kryptowalut w USA. Ba, prezydent USA wiele razy powtarzał, że chce, by jego kraj stał się światową stolicą kryptowalut. Dla porównania - poprzedni rząd Joe Bidena był zdecydowanie sceptycznie nastawiony do tego sektora. Narracja Trumpa jest zgoła odmienna.
Rezerwa strategiczna z Bitcoina
W marcu tego roku Donald Trump podpisał dekret o utworzeniu rezerwy strategicznej z posiadanych przez USA Bitcoinów. Co to oznacza? Rząd USA zobowiązał się do tego, że nie sprzeda zgromadzonych BTC. A ile ich posiada? Szacuje się, że 213 tysięcy sztuk. To oznacza, że jako państwo USA ma najwięcej Bitcoinów.
Regulacje dla rynku stablecoinów
Administracja Donalda Trumpa cały czas pracuje na rzecz kryptowalut w USA. SEC, czyli Komisja Papierów Wartościowych i Giełd proceduje wnioski o ETF-y dla takich kryptowalut jak Litecoin, Hedera czy Ripple. Poza tym - amerykański parlament jest bliski przegłosowania tzw. ustawy Genius Act, która reguluje rynek stablecoinów. Wszystko to sprawia, że prawo dotyczące kryptowalut w USA będzie bardziej przejrzyste, a także przyjazne tym podmiotom.
Według rankingów finansowych - Bitcoin już teraz jest na 6. miejscu najdroższych aktywów na świecie. Jeśli chodzi o kapitalizację, to BTC wyprzedził takie spółki jak Google, Saudi Aramco i Meta.