Kadra zaproponowała a zarazem ustaliła, że wszyscy na ochotnika wystartują w zawodach sportowych. Zgłosiliśmy się do siatkówki plażowej (choć plaża to jest pewnie z 5 km dalej) i piłki nożnej na asfalcie. Biorąc pod uwagę nasze umiejętności poszło całkiem nie źle, troszkę wygraliśmy, troszkę przegraliśmy (ale kto może wygrać z załogą Daru Młodzieży, albo Sedova). Najważniejsze, że się wszyscy dobrze bawili. O 1600 odbyła się parada załóg. Wystrojeni, z Marianem i Zdzichą (dwa szczecińskie gryfy) udaliśmy się na teren parady. Do tej części przygotowywaliśmy się jeszcze w Szczecinie, ale.... Poszliśmy częściowo na żywioł. Na pewno sprawdziły się nasze bębny, choć jeden uległ bezpowrotnemu uszkodzeniu przez rozczłonkowanie. Największą furorę były okrzyki, które wznosiliśmy. Dziesięciu murzynków W spodenkach na szelkach Taką piosenkę Wam zaśpiewa O Helena O buzi buzi daj O Helena O ram tam tam (to nie jest koniec, ale nie będziemy przynudzać) Z pewnością byliśmy dostrzegalni i słyszalni, ludzie bili nam brawo, a my z użyciem gryfusiów brataliśmy sie z najmłodszymi mieszkańcami Aarhus. Z pewnością Crew Parade możemy uznać za udane.
Jedyny efekt uboczny to totalnie zdarte gardła - szczególnie Bola, który starał się zapanować nad tym całym zgiełkiem. Wieczorem odbywał się obiad kapitański, a jak kota nie ma to myszy harcują. Zatem na godzinę 2000 (nie trudno zgadnąć o której była kapitańska impreza) zaprosiliśmy załogi jachtów na śpiewy gitarowe. Gitary były cztery, ludzi .....psssssst.... nie możemy powiedzieć, bo kapitan się dowie. Było naprawdę fajnie. Warto zaznaczyć, że odwiedziły nas także załogi zagranicznych jachtów. Znów nastąpiła krótka noc, za krótka. Śniadanie jak zwykle o ósmej. W załodze widać syndrom niewyspania. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Dziś dzień techniczny, który częściowo poświęcimy na odpoczynek, częściowo na sprzątanie, a częściowo na zwiedzanie nieodkrytych jeszcze zakątków Arhus. W morze już jutro... oj będzie kiwać....
Pozdrawiamy załoga jachtu Daru Szczecina * łajza - potoczny skrót od Liaison Officer czyli oficer łącznikowy - osoba z ramienia organizatorów która opiekuje się załogą określonego jachtu, choć czasami wprowadza trochę zamieszania.