Na pokładzie rakiety Falcon 9, z amerykańskiej Bazy Sił Kosmicznych Vandenberg w Kalifornii, wystrzelono w kosmos satelitę, który ma zbadać zmiany klimatyczne na Ziemi.
Misję przygotowały wspólnie NASA i Europejska Agencja Kosmiczna. To część wartego miliardy dolarów projektu pomiaru zmian poziomu mórz, głównego wskaźnika procesów zachodzących w klimacie naszego globu.
To już drugi taki satelita w kosmosie. Pierwszy działa tam od pięciu lat. Oba wyposażone są w zaawansowany radar penetrujący chmury. Mierząc czas odbicia się wiązek od oceanu, znajdującego się 1330 kilometrów poniżej, satelity mogą śledzić poziom morza z dokładnością do około 2,5 centymetra. Sprawdzają przy tym także wysokość fal i prędkość wiatru.
Projekt ten jest kontynuacją misji z początku lat 90. Z zebranych wówczas danych wynika, że poziom wód na Ziemi powoli rośnie, co ma być dowodem na globalne ocieplenia. Jego główną przyczyną ma być działalność przemysłowa człowieka.
Edycja tekstu: Jacek Rujna
To już drugi taki satelita w kosmosie. Pierwszy działa tam od pięciu lat. Oba wyposażone są w zaawansowany radar penetrujący chmury. Mierząc czas odbicia się wiązek od oceanu, znajdującego się 1330 kilometrów poniżej, satelity mogą śledzić poziom morza z dokładnością do około 2,5 centymetra. Sprawdzają przy tym także wysokość fal i prędkość wiatru.
Projekt ten jest kontynuacją misji z początku lat 90. Z zebranych wówczas danych wynika, że poziom wód na Ziemi powoli rośnie, co ma być dowodem na globalne ocieplenia. Jego główną przyczyną ma być działalność przemysłowa człowieka.
W komunikacie przed poniedziałkowym startem rakiety Falcon 9 NASA nie wspomina jednak ani o zmianach klimatu, ani o globalnym ociepleniu. Podaje jedynie, że celem obecnej misji jest monitorowanie poziomu mórz na Ziemi.
Taki sposób informowania jest zgodny z polityką administracji Donalda Trumpa, która zmierza do ograniczenia badań klimatycznych i interpretacji ich wyników.
Edycja tekstu: Jacek Rujna


Radio Szczecin