Przypomnę, że Foo Fighters to amerykańska grupa dowodzona przez Dave’a Grohla, który był perkusistą legendarnej Nirvany. Po śmierci Kurta Cobaina założył Foo Fighters, zamieniając perkusję na gitarę i stając przed mikrofonem, bo to on właśnie jest wokalistą tej grupy.

Do tej pory odbierałem Foo Fighters jako takich rockowych zgrywusów, a na swojej nowej płycie brzmią zaskakująco poważnie. Grają klasycznego amerykańskiego rocka, w którym słychać bluesowe korzenie, choć trzeba też przyznać, że to wciąż bardzo radosna muzyka rockowa.

Fani Foo Fighters powinni być zadowoleni. Reszta raczej przejdzie obok. Ja znalazłem tu dla siebie dwa momenty, przy których zatrzymałem się na dłużej, ale jest mało prawdopodobne, abym w przyszłości wracał do tej płyty.