Świat muzyki
Radio SzczecinRadio Szczecin » Świat muzyki » ARCHIWUM » PŁYTOWY ZAWRÓT GŁOWY
5
LAMB
* * * *
7 lat temu powodów do rozpadu duetu Lamb było wiele. Lou Rhodes i Andy Barlow nie zgadzali się już muzycznie, ale też niestety zaczęli działać sobie na nerwy. Ona starsza, miała już dwoje małych dzieci, on młodszy – lubił wciąż imprezować. Podczas tras koncertowych ona szukała spokojnego miejsca dla dzieci, on towarzystwa do zabawy. Na dodatek presję zaczęła wywierać na nich firma płytowa, która oczekiwała nagrywania przez Lamb hitów, czegoś w stylu Dido. Lou Rhodes nie czuła się z tym dobrze i w roku 2004 doszła do wniosku, że czas wreszcie, by oboje poszli własnymi drogami…
Po latach przerwy postanowili jednak, że znów zrobią coś razem i wznowili działalność nagraniową Lamb. Teraz i on ma już dziecko, czuje się przez to bardziej dojrzały, co – jak oboje mówią – odnowiło i bardzo wzmocniło ich przyjaźń. W efekcie powstał bardzo dojrzały album zatytułowany po prostu ,,5”. Andy Barlow uważa, że 5 to jego szczęśliwa cyfra i to on był pomysłodawcą tytułu, tym bardziej, że jest to przecież piąty album w dyskografii Lamb. Czy warto było poczekać na nowe nagrania Lamb? Warto, bo jest na tym albumie kilka przepięknych utworów (Wise Enough, The Spectacle, Build A Fire, Back To Beginning). Całość nagrana została w domowym studio Andy’ego Barlowa, gdzieś na angielskiej zaśnieżonej wsi. Pracowali bez presji, że muszą zadowolić czyjeś oczekiwania. Jest to więc w pełni niezależna muzycznie płyta i tak ona brzmi, inaczej niż to, co spotyka się na listach przebojów. Są tu mocno wciągające momenty, ale nie brakuje też niestety i takich, które są dla ucha obojętne. Dlatego pozostaje niedosyt. Lamb balansuje bowiem na granicy dwóch trudnych do połączenia światów muzycznych – z jednej strony piękne melancholijne melodie, z drugiej pokręcone rytmy. Wynika to oczywiście z dwóch bardzo różnych osobowości Lou i Andy’ego. Kiedy w roku 1995 poznali się przez wspólnego znajomego w Manchesterze, Lou Rhodes była fotografem, uwielbiała muzykę folkową, podczas gdy Andy Barlow był inżynierem dźwięku, rozkochanym w muzyce drum’n’base. Muzycznie są więc jak dwa przeciwległe bieguny i to wyraźnie na tej płycie słychać. Tym bardziej warto posłuchać tego albumu...
Marcin Gondziuk 09-06-2011 Płyty oceniane są w sześciogwiazdkowej skali.