Kołecki wyjaśnia w nim co i za ile mógłby robić. Jak pisze, za 4,5 tysiąca złotych brutto miałby sprawdzać, czy zawodnicy nie zażywają zabronionych wspomagaczy.

"Takie rozwiązanie jest dla panów bardzo korzystne ponieważ całą nienawiść części środowiska wezmę na siebie, a panowie nie będą obwiniani za prowadzone kontrole" - czytamy w liście.

Szymon Kołecki ustąpił z funkcji po tym, jak niedozwoloną substancją - nandrolon - wykryto w organizmie szykującego się do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro Tomasza Zielińskiego oraz rezerwowego Krzysztofa Szramiaka. Obu chciał wcześniej usunąć z kadry, ale pomysłu nie poparli członkowie zarządu.