Zaczynam od grafiki, bo, jak być może wiecie, gdy gra jest wreszcie na rynku, to już wiadomo, że totalnego opadu szczęki nie ma. Nie zrozumcie mnie źle, Watch_Dogs wygląda fajnie, miasto - Chicago - jest pełne ludzi i mamy wrażenie, że jest nawet bliskie rzeczywistości. Niektóre miejscówki są tylko poprawne, ale inne nie powiem, całkiem całkiem. Ważna jest pora dnia - niewątpliwie nocą Watch_Dogs potrafi zauroczyć. Ale to nie jest graficzny cud, po prostu wygląda dobrze, chwilami bardzo dobrze. Aha - pamiętajmy też o tym, że sandboxy, ponieważ obszar rozgrywki jest duży, więc w tym gatunku twórcy muszą iść na różne graficzne kompromisy.
Co prawda pojawiły się mody, bo w plikach gry są zapisane różne bajery, z których twórcy zrezygnowali - ale właśnie, Ubisoft ostrzega, że różne polepszacze, owszem, poprawią grafikę, ale może się okazać, że gra stanie się totalnie niestabilna i niegrywalna.
Testowałem na PC, większość ustawień na maksa, w tym rozdzielczość czy szczegóły.
Dobra - grafikę mamy z głowy. Wspomniałem już, że gatunkowo to sandbox, widzimy naszego bohatera z perspektywy trzeciej osoby. A piaskownicą jest miasto, amerykańskie Chicago plus tereny podmiejskie, po których chodzimy czy jeździmy samochodem. Osobną sprawą jest kampania główna, z opowieścią, która prowadzi do końca gry - oraz różne misje poboczne, porozrzucane po całym mieście, jest też sporo znajdziek, nie zabrakło minigierek. I tak sobie krążymy po tym wirtualnym otwartym świecie - a to misja z kampanii, a to minigierka, a to jakaś poboczna aktywność.
Wcielamy się w rolę hakera, Aiden Pearce podczas rutynowego włamania naraża się tajemniczemu gangowi, który w odwecie zleca zamach na jego rodzinę. I - a to niespodzianka - bohater, którym kierujemy, postanawia się zemścić. Jak zawsze w Giermaszu, więcej ujawniać nie będziemy, ale moim zdaniem historia niestety nie należy do tych najlepszych. Przyznam szczerze, że zwłaszcza na początku w ogóle mnie to nie wciągnęło, później jednak opowieść się rozkręca i nie powiem, oglądając napisy końcowe nawet stwierdziłem, że jest dobrze. Ale nie bardzo dobrze - do mocnych, rzekłbym, realistycznych fabuł jakie serwuje konkurencja od GTA, według mnie Watch_Dogs jeszcze brakuje.
Z drugiej strony - jakby tak spokojnie przeanalizować historie, które przygotowują nam twórcy gier, to naprawdę bywa z tym różnie - i w tym kontekście jednak Watch_Dogs się broni. Ot, mi fabuła tej gry podpasowała mniej, kwestia gustu.
Bo już na przykład mechanika rozgrywki jest bardzo, bardzo w porządku. Pamiętajcie, jesteśmy hakerem, a w Chicago zainstalowano ctOS - czyli system komputerowy, który steruje życiem miasta. A my przecież umiemy się do tej sieci włamać... I na tym z grubsza polega rozgrywka, aby wykorzystać możliwości, jakie to stwarza.
Dajmy na to - banalny przykład - goni nas policja. No to my zmieniamy w locie światła na skrzyżowaniu i blokujemy drogę radiowozom. Albo ucieka nam jakiś bandyta - a my go łup na odległość, właśnie wysadziliśmy skrzynkę elektryczną na jego drodze. Jak dodamy do tego możliwość włączenia zwolnienia czasu, czyli klasyczny bullettime, to robi się naprawdę rock'n'rollowo.
Dodajmy, że do ctOS podłączeni są także mieszkańcy, więc w trybie hakowania widzimy przy nich taką wizytówkę: imię, nazwisko, stan konta, upodobania... Na przykład "uwielbia teleturnieje" albo "nienawidzi emigrantów". Czasami to wolałbym nie wiedzieć, co siedzi w ich głowach.
Na początku mechanika rozgrywki nieco mnie przytłoczyła, ale po kilkunastu godzinach łatwo wszystko ogarnąć. Spokojnie, nikt nie każe nam wpisywać linijek kodu, hackowanie to jeden przycisk na padzie. Skrajnie uproszczone ale bardzo grywalne. Fajnie, że Watch_Dogs nie narzuca nam jedynej słusznej ścieżki postępowania. Mogę strzelać do złych gości, ale mogę ich obejść w skradankowym stylu, albo wyeliminować po cichu - pistoletem z tłumikiem - a może, patrz wyżej, wykorzystując elementy systemu miasta?
Podsumowując ten wątek - to właśnie mechanika rozgrywki jest tym, co mnie najmocniej trzymało przy ekranie. Bo chociaż po jakimś czasie zwrócimy uwagę, że pewne czynności, zadania się powtarzają, to nie ma nudy. Ba, z przyjemnością biegałem sobie po Chicago - a przecież mogłem wsiąść w furę i przemieścić się w miejsce kolejnej misji. Ale wolałem piechotką - tu małe hackowanie konta, tu odkryłem jakieś nowe zadanie poboczne, tu coś znalazłem, itd., itp.
Jeździmy też samochodami, możemy je zbierać za kasę, chociaż model jazdy mi nie podpasował. Polecam zmienić widok kamery na ten z kokpitu, wtedy da się kontrolować auto. Gra nam muzyka, oryginalne utwory różnych wykonawców, dla mnie dobrani są całkiem trafnie. Mały minus - jak wysiadamy z auta, muzyka przestaje grać. Wystarczy co prawda jeden przycisk i gra dalej, ale utwór leci od nowa.
Podsumowując: Watch_Dogs zyskuje fajnie zaprojektowaną mechaniką rozgrywki, traci trochę ze względu na fabułę. Jak przypomnę sobie, jakie mieliśmy oczekiwania wobec tego tytułu, to chociaż 8 na 10 to naprawdę bardzo wysoka ocena, ale mam niewielki niedosyt. Bo to bardzo duża i dobrze zrobiona gra, ale zabrakło trochę do osiągnięcia absolutu a la GTA V. Nie zmienia to faktu, że Watch_Dogs to gra warta wydanych na premierę pieniędzy, lubicie sandboxy to nie czekajcie na obniżkę, tylko bierzcie już teraz.
Post scriptum: na pewno powstanie Watch_Dogs 2 i wierzę, że tam wszystko poprawią. A teraz wracam do Chicago, czas coś zhackować...
Co prawda pojawiły się mody, bo w plikach gry są zapisane różne bajery, z których twórcy zrezygnowali - ale właśnie, Ubisoft ostrzega, że różne polepszacze, owszem, poprawią grafikę, ale może się okazać, że gra stanie się totalnie niestabilna i niegrywalna.
Testowałem na PC, większość ustawień na maksa, w tym rozdzielczość czy szczegóły.
Dobra - grafikę mamy z głowy. Wspomniałem już, że gatunkowo to sandbox, widzimy naszego bohatera z perspektywy trzeciej osoby. A piaskownicą jest miasto, amerykańskie Chicago plus tereny podmiejskie, po których chodzimy czy jeździmy samochodem. Osobną sprawą jest kampania główna, z opowieścią, która prowadzi do końca gry - oraz różne misje poboczne, porozrzucane po całym mieście, jest też sporo znajdziek, nie zabrakło minigierek. I tak sobie krążymy po tym wirtualnym otwartym świecie - a to misja z kampanii, a to minigierka, a to jakaś poboczna aktywność.
Wcielamy się w rolę hakera, Aiden Pearce podczas rutynowego włamania naraża się tajemniczemu gangowi, który w odwecie zleca zamach na jego rodzinę. I - a to niespodzianka - bohater, którym kierujemy, postanawia się zemścić. Jak zawsze w Giermaszu, więcej ujawniać nie będziemy, ale moim zdaniem historia niestety nie należy do tych najlepszych. Przyznam szczerze, że zwłaszcza na początku w ogóle mnie to nie wciągnęło, później jednak opowieść się rozkręca i nie powiem, oglądając napisy końcowe nawet stwierdziłem, że jest dobrze. Ale nie bardzo dobrze - do mocnych, rzekłbym, realistycznych fabuł jakie serwuje konkurencja od GTA, według mnie Watch_Dogs jeszcze brakuje.
Z drugiej strony - jakby tak spokojnie przeanalizować historie, które przygotowują nam twórcy gier, to naprawdę bywa z tym różnie - i w tym kontekście jednak Watch_Dogs się broni. Ot, mi fabuła tej gry podpasowała mniej, kwestia gustu.
Bo już na przykład mechanika rozgrywki jest bardzo, bardzo w porządku. Pamiętajcie, jesteśmy hakerem, a w Chicago zainstalowano ctOS - czyli system komputerowy, który steruje życiem miasta. A my przecież umiemy się do tej sieci włamać... I na tym z grubsza polega rozgrywka, aby wykorzystać możliwości, jakie to stwarza.
Dajmy na to - banalny przykład - goni nas policja. No to my zmieniamy w locie światła na skrzyżowaniu i blokujemy drogę radiowozom. Albo ucieka nam jakiś bandyta - a my go łup na odległość, właśnie wysadziliśmy skrzynkę elektryczną na jego drodze. Jak dodamy do tego możliwość włączenia zwolnienia czasu, czyli klasyczny bullettime, to robi się naprawdę rock'n'rollowo.
Dodajmy, że do ctOS podłączeni są także mieszkańcy, więc w trybie hakowania widzimy przy nich taką wizytówkę: imię, nazwisko, stan konta, upodobania... Na przykład "uwielbia teleturnieje" albo "nienawidzi emigrantów". Czasami to wolałbym nie wiedzieć, co siedzi w ich głowach.
Na początku mechanika rozgrywki nieco mnie przytłoczyła, ale po kilkunastu godzinach łatwo wszystko ogarnąć. Spokojnie, nikt nie każe nam wpisywać linijek kodu, hackowanie to jeden przycisk na padzie. Skrajnie uproszczone ale bardzo grywalne. Fajnie, że Watch_Dogs nie narzuca nam jedynej słusznej ścieżki postępowania. Mogę strzelać do złych gości, ale mogę ich obejść w skradankowym stylu, albo wyeliminować po cichu - pistoletem z tłumikiem - a może, patrz wyżej, wykorzystując elementy systemu miasta?
Podsumowując ten wątek - to właśnie mechanika rozgrywki jest tym, co mnie najmocniej trzymało przy ekranie. Bo chociaż po jakimś czasie zwrócimy uwagę, że pewne czynności, zadania się powtarzają, to nie ma nudy. Ba, z przyjemnością biegałem sobie po Chicago - a przecież mogłem wsiąść w furę i przemieścić się w miejsce kolejnej misji. Ale wolałem piechotką - tu małe hackowanie konta, tu odkryłem jakieś nowe zadanie poboczne, tu coś znalazłem, itd., itp.
Jeździmy też samochodami, możemy je zbierać za kasę, chociaż model jazdy mi nie podpasował. Polecam zmienić widok kamery na ten z kokpitu, wtedy da się kontrolować auto. Gra nam muzyka, oryginalne utwory różnych wykonawców, dla mnie dobrani są całkiem trafnie. Mały minus - jak wysiadamy z auta, muzyka przestaje grać. Wystarczy co prawda jeden przycisk i gra dalej, ale utwór leci od nowa.
Podsumowując: Watch_Dogs zyskuje fajnie zaprojektowaną mechaniką rozgrywki, traci trochę ze względu na fabułę. Jak przypomnę sobie, jakie mieliśmy oczekiwania wobec tego tytułu, to chociaż 8 na 10 to naprawdę bardzo wysoka ocena, ale mam niewielki niedosyt. Bo to bardzo duża i dobrze zrobiona gra, ale zabrakło trochę do osiągnięcia absolutu a la GTA V. Nie zmienia to faktu, że Watch_Dogs to gra warta wydanych na premierę pieniędzy, lubicie sandboxy to nie czekajcie na obniżkę, tylko bierzcie już teraz.
Post scriptum: na pewno powstanie Watch_Dogs 2 i wierzę, że tam wszystko poprawią. A teraz wracam do Chicago, czas coś zhackować...