W grze wcielamy się w takiego Mr. Wolfa z filmu "Pulp Fiction": „Jestem Winston Wolfe. Rozwiązuję problemy.” W Serial Cleaner problemem są ciała, których bohater - zwany "czyścicielem", musi się pozbyć. Nie jest to proste zadanie, bo w większości przypadków trzeba też mopem posprzątać ślady krwi oraz pozbierać dowody rzeczowe. No i unikać policji, ochroniarzy i przedstawicieli mafii. Ale od początku. "Czyściciel" to człowiek do wynajęcia, mieszkający z mamą i dbający o jej zdrowie. W domu grzeczny, ułożony, uczynny, a w pracy na miejscu zbrodni szybki i precyzyjny. Niestety dla niego, też skory do hazardu, co wprowadzi go w pewne kłopoty. Gra utrzymana jest w klimatach Ameryki lat 70., wzorowana na kultowych serialach i filmach, choćby wymienić wspomniane "Pulp Fiction" Quentina Tarantino czy "Fargo".
Scenariusz oparty jest na historii związanej z seryjnym mordercą, po którym bohater musi sprzątać. Po krótkiej rozmowie z mamą, zapoznaniu się z doniesieniami medialnymi, w rozmowie telefonicznej poznaję szczegóły zlecenia. Czeszę przepastnego wąsa, zakładam oldschoolowe okulary, wrzucam kultowe wdzianko inspirowane klasykami kina i wyposażony w mopa ruszam do boju. A trzeba przyznać, że każde miejsce zbrodni wygląda makabrycznie. Porozrzucane ciała, mnóstwo krwi, pałętające się dowody rzeczowe i mocna ochrona. Ale nie z takimi rzeczami dawałem sobie radę. Co więcej, misje wzorowane są na rzeczywistych miejscach zbrodni z lat 70. W takiej stylistyce utrzymana jest też grafika, a efekt końcowy jest fantastyczny.
Serial Cleaner jest skradanką, w której liczy się planowanie i szybkość działania. Dzięki pewnym umiejętnościom, "Czyściciel" może zobaczyć całą mapę, rozlokowanie ciał, plam krwi i dowodów rzeczowych, miejsca do ukrycia się, skróty, oraz - co najważniejsze - tras patroli i kąt widzenia stróżów prawa. Całe zadanie polega na tym, by uprzątnąć cały bałagan i nie dać się złapać. Przeciwnicy - w tym wypadku policja, ochroniarze czy przedstawiciele mafii - do bystrych nie należą. Czy jest to związane z ich wrodzonym lenistwem czy niską inteligencją? Nie wiem, ale nie chce się im sprawdzać miejsc, w których mógł ukryć się "Czyściciel", dzięki czemu gracz ma mały bufor na popełnianie błędów. Szybkie zakradanie się, włączanie np. radia by odwrócić uwagę stróżów, otwieranie bram - wszystko ma służyć jednemu, dokładnemu wyczyszczeniu miejsca zbrodni. Bohater nie posiada żadnej broni, choć zbiera jej dosyć sporo, za to czasami natrafia na kogoś, kto potrafi jej użyć. I nie mówię tu o celności Szturmowców z Gwiezdnych Wojen, ale raczej o precyzji snajpera. Jeden strzał i zabawa rozpoczyna się od nowa. Innym przeciwnikom, wyposażonym w pałki, można uciec, przy strzelcu nie ma się żadnych szans.
Czyszczenie planszy prawie zawsze wygląda tak samo. Zabranie ciała i wrzucenie go do bagażnika swojego samochodu lub do specjalnie przygotowanego miejsca. Może to być zrzut z dachu budynku, akwarium z piraniami czy zgniatająca wszystko prasa. Nie ma znaczenia, ciało ma wyparować. W międzyczasie trzeba pobiegać z mopem, by podłoga z krwistej czerwieni zamieniła się w dzieło perfekcyjnej pani domu. Na deser zostaje zebranie dowodów zbrodni, poukrywanych strojów dodatkowych i taśm, które dają dostęp do 10 bonusowych etapów. Gdy "Czyściciel" skończy pracę, miejsce wygląda jak nowe i pozostaje dotrzeć do punktu wyjścia.
Jednak na przejściu kampanii fabularnej Serial Cleanera się nie kończy. Jak wspomniałem, prócz 20 misji głównych jest 10 dodatkowych. I to nie byle jakich, bo inspirowanych kultowymi filmami z lat 70. Sprzątałem w lokacjach żywcem wyjętych z takich klasyków jak "Wejście smoka", "Taksówkarz", "Gwiezdne Wojny: Nowa nadzieja", "Obcy: 8 pasażer Nostromo" czy "Mechaniczna pomarańcza". Twórcy odwalili kawał świetnej roboty, bo mimo, że misje z podstawki są świetne, to bonusy doskonale wypełniają całość. Ale to nadal nie wszystko. Dostępne są też tryby wyzwań, które polegają na przechodzeniu etapów pod specjalnymi warunkami. A to brak oznaczenia, gdzie patrzy strażnik, innym razem zablokowana mapa, brak jakichkolwiek podpowiedzi, niemożliwość schowania się na oczach przeciwnika itd. Nie powiem, niektóre z nich są naprawdę wymagające. Trybów wyzwań jest kilkanaście i można je uruchomić w każdej misji fabularnej. Sporo godzin dodatkowej zabawy.
Świetna oldschoolowa grafika wypełniona klimatem lat 70., fantastyczna muzyka pasująca do całości, wciągające misje, przez które nie mogłem oderwać się od konsoli, niska cena. Czego chcieć więcej? Oczywiście dodatków i części drugiej. Serial Cleaner jest doskonały w każdym aspekcie, dawno z wypiekami na twarzy nie bawiłem się tak dobrze, nawet zaniedbując domowe obowiązki. Ale obiecałem żonie, że po graniu posprzątam, a przecież w tym jestem teraz mistrzem.