I może lepiej - dzięki temu trochę zapomniałem co właściwie tam się działo i - żeby nie zagubić się w historii - przeszedłem podstawkę jeszcze raz, zanim wziąłem się za dodatek i w sumie dobrze zrobiłem, bo pozwoliło mi to zachować ciągłość - tym bardziej, że nowa część zaczyna się w miejscu końca podstawowej.
A tam pojawia się między innymi Shang Tsung. Czarnoksiężnik przekonuje świeżo upieczonego boga - Liu Kanga, że to nie koniec walki i żeby ułożyć odpowiednio losy dziejów trzeba cofnąć się w czasie. Ale jak wiedzą ci, którzy choć trochę znają Mortala - Shang Tsungowi chodzi też o własne interesy i to wszystko... No oczywiście, jest pretekstem, żeby spuścić manto kilku dobrym lub złym, będąc dobrym lub złym. Historia jest... no wielu z Was może jej nie polubić, bo o ile pierwsza skupiała się na podróżach w czasie tak ta... no też skupia się na podróżach w czasie, choć chyba jeszcze trochę bardziej. Ale mnie się mimo wszystko podobała - dobrze wpasowuje się w klimat gry.
Chociaż, tak naprawdę, jedną z największych atrakcji dodatku są raczej nowe postaci - Fujin - bóg wiatru, brat Raidena. Gra się nim bardzo przyjemnie - oczywiście większość ciosów specjalnych to te oparte na żywiole, którym włada. Choć trzeba przyznać, że niektóre moce wydawały mi się na początku nieprzydatne, ale po ograniu go w większym stopniu zacząłem je doceniać i nauczyłem się używać - chyba to jest jego najfajniejszą zaletą - taka nieoczywistość.
Dostajemy też między innymi Sheevę i ona stała się od razu moją faworytką - coś pięknego. Twórcom bardzo dobrze udało się oddać jej brutalny styl walki i siłę królowej. Naprawdę mega. No i jest rzecz jasna Shang Tsung - czarny charakter jest świetnie poprowadzony, jest takim śliskim wężem, choć z dużą dawką uroku i wdzięku. Walki nim też są w porządku - a właśnie - co do starć, to te podczas filmików przerywnikowych też dają radę - nie są jakoś przeładowane efektami, ale widać, że ktoś bardzo się przyłożył do ich choreografii.
Są też nowe areny walk, które pozwalają na stage fatalities, czyli efektowne wykończenia walki z wykorzystaniem właśnie planszy, co też jest dużym plusem. No i jeszcze jedno - mówiłem już o postaciach, ale tę sobie zostawiłem na koniec - co prawda dostałem jeszcze Spawna i Terminatora T 800, którzy oczywiście nie biorą udziału w fabularnych rozgrywkach, a dołącza do nich Robocop. Zmodyfikowany Alex Murphy zachowuje się jak w filmie, mówi, strzela - no pełna zabawa i radocha dla dzieciaków pamiętających wczesne lata 90-te. Albo 80-te. Czyli mówiąc dzieciaków mam na myśli osoby pod 40-kę. Albo trochę później.
Tak, czy inaczej bawiłem się świetnie. Z Robocopem, Fujinem, Shang Tsungiem, Sheevą i innymi. Szkoda tylko, że ta nowa fabuła taka krótka - dla wyrobionych to będzie jedno popołudnie. Ale wiadomo, że to dopiero początek zabawy i rozgrzewka przed kolejnymi trybami. Tak czy inaczej - w mojej skali przyjemności z grania to jesteśmy gdzieś na ósemce na 10 możliwych.