Chornobyl Liquidators wcielamy się w personel odpowiedzialny za usuwanie skutków znanej wszystkim katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Przenosimy się do roku 1986, głębokiej komuny, którą naprawdę dobrze przedstawili twórcy. Rozpoczynamy od pierwszych chwil największej katastrofy w historii energetyki jądrowej i jednej z największych katastrof przemysłowych XX wieku. Wcielamy się w strażaka, który rusza do akcji gaszenia pożaru. Cały pierwszy akt, a w sumie jest ich sześć, to właśnie akcja gaśniczo-ratunkowa w pierwszych godzinach po zdarzeniu. Mocnym akcentem jest rozwiązanie na jakie zdecydowali się twórcy. Nie gramy cały czas jednym strażakiem, tylko kilkoma po kolei, bo każdy z nich dość szybko ginie w straszliwych męczarniach. Bardzo wymowne. Pierwszy akt to de facto samouczek, choć gaszenie pożarów, podłączanie węży do hydrantów, usuwanie napromieniowanych skał, dużo wspinania i poszukiwanie drogi na dach. Kolejne rozdziały przenoszą nas w inne miejsca.
Na Ukrainie katastrofa w Czarnobylu podważyła wiarygodność reżimu komunistycznego. Do atmosfery przedostała się niewyobrażalna ilość izotopów promieniotwórczych, a do walki z niewidzialnym i śmiercionośnym wrogiem wysłano oddziały Likwidatorów. To ludzie, którzy musieli dokonywać bohaterskich czynów, płacąc za to niejednokrotnie najwyższą cenę.
Dość szybko wcielamy się w mierzącego siłę promieniowania dozymetrystę, który rusza do walki z radioaktywnym pyłem i promieniotwórczymi chmurami opuszczonym mieście Prypeć. To nie tylko usuwanie szkodliwych czynników, ale też wewnętrzna walka człowieka, który musiał zostawić syna, stara się przetrwać i musi się zmierzyć z KGB oraz bezdusznym aparatem represji Związku Radzieckiego. Będzie musiał podejmować ważne decyzje moralne, które mogą diametralnie zmienić jego życie. Zarówno na plus, jak i na minus. To jest fajne w Chornobyl Liquidators, że fabuła nie jest tu dodatkiem, a integralną częścią. Stwierdzić mogę nawet, że elementy symulatora to to mały dodatek do całej, przyzwoitej historii.
Elektrownia, Prypeć, mała wioska w miejscu opuszczonym przez cywilizację, tajna baza - lokacji jest kilka i są całkiem nieźle przygotowane. Czuć ducha komunistycznego ZSRR, opuszczone miasto przytłacza pustką, ale zachwyca też wieloma relikwiami komunizmu. Oczywiście nie ma fajerwerków, gdyż budżet tej gry nie należał do nawet średnich, ale ma to swój klimat i potrafi wciągnąć. Zwłaszcza wspomniana historia.
Są zagadki, szukanie szyfrów, ale przede wszystkim usuwanie unoszącego się w powietrzu radioaktywnego pyłu i promieniotwórczych plam na ziemi. Mechanika prosta do bólu. Można zjeść czekoladę na poprawę zdrowia i humoru, zapalić papierosa by zniwelować stres, zażyć jodu by uodpornić się na chwilę od działania promieniowana. Jest kilka parametrów bohatera, ale nie są tak istotne, choć czasami trzeba je obserwować. Zwłaszcza napromieniowanie.
Chornobyl Liquidators jako całość się broni. Graficznie szału nie ma, jest przyzwoicie, udźwiękowienie podobnie. Ciekawe sylwetki bohaterów, kilka mechanik na krzyż i ciekawa fabuła, którą chce się poznać w całości. Niestety gra ma też bolączki, niekiedy poważne.
Tytuł prowadzi gracza za rączkę, problem w tym, że od połowy gry zdarzało się, że znikały mi cele. Nie wiedziałem, gdzie iść, więc musiałem wczytywać wcześniejsze save'y. Irytujące. Jest kilka błędów językowych, kilka nieprecyzyjnie wyjaśnionych rzeczy, dam się coś zapadło, to postać przez coś przenika. Denerwowało mnie też to, że pojawiające się podczas wczytywania poziomów ekrany zawierały sporo ciekawostek, ale nie dało się ich przeczytać. Dużo tekstu, a ekran wyświetlał się góra 5 sekund. Doszło do tego, że czytałem je w filmach na YouTube... To chyba nie tak miało wyglądać.
Mam problem z Chornobyl Liquidators. Gdyby nie fabuła, zjechałbym tę grę równo, bo mechanik jest kilka na krzyż - jak w symulatorze. Z drugiej strony historia mnie wciągnęła, losy bohatera, jego pisanie listów do syna, kontakt z oficerem KGB, przełożony, który jest bliskim kumplem, dziewczyna sprzed lat... Zadziałał też sentyment, bo serial Czarnobyl wspominam wspaniale, jeden z najlepszych obrazów w historii, niesamowity, wciągający. Przez to zapewne dopowiadałem sobie pewne rzeczy, znałem ogólny kontekst, pewne wydarzenia. Podobnie mam z wykonaniem. Ta słabsza niż standardowa grafika idealnie pasuje do pokazania komunistycznego świata, jednak wiem, że to nie było zamierzone.
Tytuł mogę polecić, gdy będzie np. na wyprzedaży, bo to jednak tylko kilka godzin zabawy. Warto zagrać zwłaszcza dla fabuły, bo reszta jest po prostu średnia. No i te błędy... Może je połatają? Ocena: 6,5/10, choć bawiłem się całkiem nieźle.