Jaka ta gra była droga. Nie pamiętam ile, ale chyba ponad 200 złotych. A to było 30 lat temu, także to naprawdę była sroga gotówka. Chyba w Niemczech ją kupiłem, a właściwie kupili mi rodzice (ale pieniądze - w większości - zebrałem sam). Donkey Kong Country - pierwsza z serii platformówek wyszła na SNESa i po prostu uwiodła graczy. Nic dziwnego, to była swego rodzaju rewolucja.
Po pierwsze - grafika - stworzona na komputerach Silicon Graphics, tych samych, na których powstały efekty do Parku Jurajskiego. Nie było wtedy lepszej rekomendacji. Po drugie - system zapisu gier - na kartridżu - wtedy to było coś. O ile dobrze pamiętam nośnik miał nową, wyjątkową architekturę, która pozwalała na save'y i na przykład powrót do plansz, które wcześniej już przeszliśmy. To co jednak robiło naprawdę robotę, to gameplay. Przygody dwóch małp urozmaicane były regularnie nowymi wyzwaniami, architekturą plansz, dodatkowymi bohaterami jak nosorożec, który szarżą wyjaśniał wszystkich przeciwników, był struś też czy taka ryba - miecznik, bo są też podwodne poziomy. Do tego dynamiczna zmiana bohaterów lub możliwość grania we dwójkę. Włączyłem sobie teraz przez emulację. I jak ten tekst miałem skończyć pisać w pół godziny tak zajęło mi to trzy i pół. Polecam Wam gorąco, jeśli ktoś chce poznać tę serię od podszewki - warto sięgnąć też po ten tytuł, który ma ponad 30 lat.
Aż bym SNESa sobie znowu kupił. A ludzie wtedy się ze mnie śmiali, że kupiłem sobie taką konsolę. Tymczasem, naprawdę zapewniła mi jedne z milszych chwil w dzieciństwie jeśli chodzi o elektroniczną rozrywkę. Również za sprawą Donkey Kong Country.
Po pierwsze - grafika - stworzona na komputerach Silicon Graphics, tych samych, na których powstały efekty do Parku Jurajskiego. Nie było wtedy lepszej rekomendacji. Po drugie - system zapisu gier - na kartridżu - wtedy to było coś. O ile dobrze pamiętam nośnik miał nową, wyjątkową architekturę, która pozwalała na save'y i na przykład powrót do plansz, które wcześniej już przeszliśmy. To co jednak robiło naprawdę robotę, to gameplay. Przygody dwóch małp urozmaicane były regularnie nowymi wyzwaniami, architekturą plansz, dodatkowymi bohaterami jak nosorożec, który szarżą wyjaśniał wszystkich przeciwników, był struś też czy taka ryba - miecznik, bo są też podwodne poziomy. Do tego dynamiczna zmiana bohaterów lub możliwość grania we dwójkę. Włączyłem sobie teraz przez emulację. I jak ten tekst miałem skończyć pisać w pół godziny tak zajęło mi to trzy i pół. Polecam Wam gorąco, jeśli ktoś chce poznać tę serię od podszewki - warto sięgnąć też po ten tytuł, który ma ponad 30 lat.
Aż bym SNESa sobie znowu kupił. A ludzie wtedy się ze mnie śmiali, że kupiłem sobie taką konsolę. Tymczasem, naprawdę zapewniła mi jedne z milszych chwil w dzieciństwie jeśli chodzi o elektroniczną rozrywkę. Również za sprawą Donkey Kong Country.