Zacznę od fabuły, gdyż ta w teorii być musi, ale są jakieś granice. W skrócie: pewna Marian zostaje porwana przez gang Shadow Warriors, a znani fanom blondyn Billy i brunet Jimmy ruszają na ratunek. I tyle. Ważne są dwie rzeczy: twórcy oryginału nie mają nic wspólnego z tą grą, a klasyczne 2D przeszło w trójwymiar i to chyba największa wada Double Dragon Revive.
Bijatyka co do zasady polega na trafieniu przeciwnika. Tu niestety jest z tym problem, gdyż wielokrotnie moja postać rozpoczynała combo nie w tym kierunku, w którym powinna. Sterowanie nie jest skomplikowane, jednak zmiana kierunków ataków jest już kłopotliwa. W sytuacji, gdy przeciwników jest wielu, z odległości ktoś ciska granatami zapalającymi, robi się duży problem, który na dłuższą metę irytuje. Inna sprawa, że większość gry da się przejść mashując jeden przycisk. Można odpalać naładowane specjale, ale większej potrzeby nie ma. Dosłownie kilka ciosów na krzyż, z czego dużej części nie używałem. Do tego problem z celnością dobitek czy chwytaniem przeciwników. Większość gry przeszedłem na wariata lub odbijając się od ścian i waląc skutecznym ciosem w ziemię. Chyba nie o to chodzi w chodzonych bijatykach.
Osiem etapów rozdzielonych jest walkami z bossami i tu także bywa nędznie lub frustrująco. Jednego rozwaliłem za pierwszym podejściem, z kolejnym męczyłem się wiele razy. Są bardzo niewyważeni standardowe techniki walki mogą nie pomóc. Etapy były łatwe, niektóre walki z bossami ciężkie i w sumie zapamiętałem dobrze tylko jedną, na dachu, który był ostrzeliwany przez helikopter. Może i przeciwnicy są różnorodni, ale nudni, czekający na przyjęcie ciosu. Na placach jednej ręki policzę tych kreatywniejszych.
Ja rozumiem, że Double Dragon Revive było zrobione na modłę nowocześniejszych gier, ale zarówno całkiem przyzwoita oprawa, jak i trójwymiar przygody zabiły całkowicie ducha pierwowzoru. Jak już mówiłem, leży podstawa, czyli zadawanie ciosów, której jest nijakie. Ciut ratuje grę możliwość odblokowania kolejnych postaci - wspomnianej Marian i chyba najciekawszego, wojownika ninja Ranzo. Ale co z tego, jak trzeba się wręcz zmuszać do drugiego czy trzeciego podejścia. Twórcy przygotowali też dodatkowe wyzwania, jak np. pokonanie odpowiedniej liczby wrogów w wyznaczonym czasie czy uzyskanie jakiegoś combo. Znudziło mi się to po kilkunastu minutach i wielu próbach. Jest też opcja zabawy online i przejścia gry z kimś i to chyba największa zaleta - niech ktoś cierpi ze mną.
Jestem zawiedziony Double Dragon Revive. Walka jest nudna, trójwymiar tylko utrudnia grę, jedynie oprawa jest całkiem niczego sobie. Kilka etapów jest całkiem udanych, zwłaszcza most z motocyklistami, ale jako całość, do zapomnienia. Twórcy chyba nie wiedzieli, jak zrobić produkcję, która spodoba się fanom serii, gatunku, a nowym miłośnikom chodzonych bijatyk. No i wyszło przeciętnie. Ocena, mocno naciągane 6/10