Wiceminister spraw wewnętrznych Białorusi Aleksander Barsukow poinformował, że wszyscy zatrzymani w czasie antyrządowych demonstracji zostaną zwolnieni.
Młoda lekarka z Mińska, jako wolontariuszka pomagała ludziom, którzy odnieśli obrażenia w trakcie starć ulicznych. Została zatrzymana o godzinie pierwszej w nocy 12 sierpnia. Opowiedziała dziennikarzom o swoich przeżyciach.
- Cela do której trafiłam była na 4 osoby, miała około 10 metrów kwadratowych. Znajdowało się tam około 50 osób. Zrozumiałe, że spać tam nie mogłyśmy. Niektóre noce musiałyśmy stać, gdyż nawet usiąść nie było jak. Pierwszą dobę stałam na ulicy w więziennym spacerniaku - tam był dach z siatki i ściany betonowe. Nas nie karmiono i nie dawano wody. Niektóre dziewczyny bito, ale mnie nie - mówi lekarka.
Inna mieszkanka Mińska wspomina posterunek milicji, na który ją zawieźli.
- To co widziałam na posterunku w miejscowej sali gimnastycznej po prostu szokowało. Tam bili naszych młodych chłopaków. Ich bito tak, że wydawało się, iż ten młody chłopak straci przytomność i umrze. Cała sala sportowa była zalana krwią - mówi mieszkanka Mińska.
Na wieść o znęcaniu się nad zatrzymanymi w czwartek w wielu zakładach pracy odbyły się spontaniczne strajki. W miastach protestowało tysiące ludzi. Po tym władze postanowiły wypuścić ludzi z aresztów.