W Tbilisi tysiące ludzi żąda ustąpienia rządu i rozpisania przedterminowych wyborów.
Gruzini od 11 dni wychodzą na ulice, żeby bronić europejskiego kursu swojego kraju. 28 listopada premier Irakli Kobachidze zapowiedział zawieszenie procesu negocjacyjnego z Unią Europejską.
- Dzisiejszy protest to jeden z wielu protestów, które były i będą. Innego wyjścia nie ma, bo ten rząd nie chce odejść - mówią Gruzini zgromadzeni na alei Rustawelego.
Uczestnicy demonstracji oprócz fotografii pobitych dziennikarzy i działaczy opozycji, trzymają flagi Gruzji, Ukrainy i Unii Europejskiej. Policja jest, ale funkcjonariusze trzymają się w odległości kilkudziesięciu metrów od demonstrantów.
Edycja tekstu: Jacek Rujna
Oburzenie Gruzinów wzrosło, kiedy policja zaczęła polewać ich wodą i dławić gazem łzawiącym. W nocy z soboty na niedzielę na demonstrantów, w tym dziennikarzy, napadali zamaskowani prowokatorzy.
Teraz ludzie, którzy zgromadzili się przed budynkiem parlamentu w Tbilisi, trzymają fotografie pobitych i powtarzają, że rząd partii Gruzińskie Marzenie musi odejść.
- Dzisiejszy protest to jeden z wielu protestów, które były i będą. Innego wyjścia nie ma, bo ten rząd nie chce odejść - mówią Gruzini zgromadzeni na alei Rustawelego.
Uczestnicy demonstracji oprócz fotografii pobitych dziennikarzy i działaczy opozycji, trzymają flagi Gruzji, Ukrainy i Unii Europejskiej. Policja jest, ale funkcjonariusze trzymają się w odległości kilkudziesięciu metrów od demonstrantów.
Edycja tekstu: Jacek Rujna