Giermasz
Radio SzczecinRadio Szczecin » Giermasz
Tematy wojenne przewijają się w grach od zarania dziejów, ale mało która pozycja potrafiła pokazać to w lekko humorystycznym świetle. Po raz chyba pierwszy dokonało tego Sensible Software - tak, to ci od Sensible Soccer - wydając w 1993 roku na Amidze świetną grę Cannon Fodder.

Żołnierze wielkości kilku pikseli, nieskończona ilość amunicji i setki czekających na kulkę przeciwników. Widok izometryczny - z góry pod lekkim kątem - sprawdzał się w 100 procentach, a strzelanie małym celowniczkiem nie sprawiało żadnych problemów.

Gra jest prosta do bólu, ale uzależnia i mimo prostoty wciąga na długie godziny.

Ciekawy jest też ekran startowy misji, przedstawiający wzgórze obsiane grobami poległych żołnierzy, które zapełnia się wraz z postępami w grze - co wiąże się z kolejnymi ofiarami. Jest też kolejka rekrutów, którzy nie mają świadomości, że wkrótce ich krzyż pojawi się obok innych.

Cannon Fodder był kolejnym wielkim sukcesem studia Sensible Software. Mimo, że rok po premierze została zakazana w Niemczech za gloryfikację przemocy, tytuł ten na stałe wpisał się do kanonów.

Powstała też kontynuacja, ale to temat na osobną historię.


Carmageddon
Carmageddon
Rok 1997 zapisał się krwawymi zgłoskami w historii gier komputerowych. Właśnie wtedy studio Stainless Games wypuściło w świat pierwszą grę z serii brutalnych wyścigów samochodowych. Od tego momentu już nic nie było takie same...

Teren zabudowany, limit czasowy, stado agresywnych przeciwników. Jedyna możliwość by zyskać dodatkowe sekundy, to - oprócz zbierania bonusów - eliminowanie przeciwników i rozjeżdżanie przechodniów. Czym bardziej widowiskowo, tym lepiej.

Carmageddon wywołał takie oburzenie, że np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii zamiast ludzi, w grze pojawiły się zombiaki z zieloną krwią. Na szczęście dość szybko ukazały się "krwawe łaty", które przywracały brutalność to poziomu, którym zachwycali się gracze.

Można być przeciwnikiem przemocy w grach, ale nie zmienia to faktu, że Carmageddon zmienił dużo w mentalności graczy i cenzorów. Także kolejne części Carmageddon II: Carpocalypse Now i Carmageddon TDR 2000 cieszyły się sporą popularnością. Niestety wydany w maju 2015 roku Carmageddon: Reincarnation nie ma szans na zmierzenie się z legendą, bo jest co najwyżej średni.


Spychanie przeciwników z drogi to podstawa wielu gier wyścigowych i nie inaczej jest z wydanym w 1991 roku Road Rash. Cała zabawa polega na tym, że w grze wyprodukowanej przez Electronic Arts jeździ się motocyklami, a przeciwników można po prostu bić.

Konsola SEGA Genesis nie podbiła świata, ale to właśnie na tym sprzęcie zadebiutował Road Rash. Kalifornijskie drogi po raz pierwszy były świadkami takiej ilości przemocy. Dzięki czemu gra wywalczyła sobie miano legendy.

Spychanie przeciwników pod nadjeżdżające samochody, spotkania z pobocznymi drzewami, piąchy w twarz i ciosy nogą w koła. Tutaj nie ma przebacz, wygrywa najsilniejszy. A w zanadrzu jest jeszcze wyjątkowo skuteczna gazrurka.

Road Rash spotkał się ze świetnym przyjęciem i doczekał się portów na m.in. inne konsole SEGI, Nintendo, Sony, Amigę czy PC.

Sześcioczęściowa seria swój żywot zakończyła w 2003 roku na przenośnym Game Boy Advance. Mimo to do dziś wymieniana jest w gronie najlepszych i najoryginalniejszych w historii.

W historii gier wideo, piłek nożnych było bez liku. Lepszych, gorszych, takich które wyznaczały trendy i takie, które były naprawdę dobre, ale trafiły na zły okres. Właśnie taką kopaną jest Sierra Soccer: World Challenge Edition.

W czasach, kiedy dominowało Sensible Soccer, praktycznie żadna piłka nożna nie miała szans zaistnieć. W 1994 roku Sierra On-Line UK i Dynamix postanowiły rzucić rękawicę hegemonowi, wydając naprawdę udaną Sierrę Soccer.

Udaną, gdyż czerpie z niedoścignionego Sensibla, ale ma też coś swojego. Chodzi o wykonywanie rzutów karnych i wolnych, gdzie jest widoczny, bardzo wygodny wskaźnik strzału. Ze stałych fragmentów gry gole padają więc hurtowo, w przeciwieństwie do wspomnianego ideału. Niestety oprawa graficzna udająca 3D, a będąca dwoma wymiarami, prezentuje się przeciętnie, ale dla wielu graczy nie stanowi to problemu.

Sierra Soccer oprócz treningu i meczu towarzyskiego oferuje tylko rozegranie Mistrzostw Świata 1994 z roku. Do wyboru jest 26 drużyn z możliwością stworzenia własnej ekipy. Wielkim plusem gry jest opcja grania w aż osiem osób gdzie każda wybiera swoją drużynę i walczy o prymat na świecie.

Sierra Soccer: World Challenge Edition daleko do Sensible Soccer, serii Kick Off czy Goal!, ale mimo pewnych wad jest to pozycja godna polecenia. Zwłaszcza dla fanów biegania z piłką w górę i dół ekranu.

Cyberpunkowy świat przyszłości, chciwe korporacje, świetny scenariusz, dużo humoru... oraz trudne zagadki. Bo, było nie było, mowa o przygodówce point'n'click z 1994 roku. Beneath a Steel Sky stworzyło znane dla fanów gatunku studio Revolution Software.

Akcja działa się w mieście przyszłości, opanowanym przez korupcję i spiski. Jako główny bohater próbujemy dotrzeć do sedna intrygi, w którą zostaliśmy zaangażowani wbrew naszej woli.

Jak to zwykle w przygodówkach point'n'click, fabuła jest jedną z dwóch najważniejszych rzeczy w grze, więc pominiemy szczegółowy opis - bo chociaż Beneath a Steel Sky ma swoje lata, to - po pierwsze: w dobie renesansu nieco rozpikselowanej grafiki, ta gra dalej naprawdę może się podobać.

A po drugie: bez problemu znajdziecie ją w cyfrowych sklepach - na przykład w jednym z którym Giermasz współpracuje - więc sami możecie się przekonać, że w swoim gatunku to naprawdę udana produkcja.

I trudna jak na dzisiejsze czasy - to nie przygodówka z tych, co "przechodzą się same". Oj nie...


Ta gra - nawet jak na standardy 1983 roku - nie powalała grafiką. Ot, złożony z kilkunastu pikseli ludzik, poziome linie i równie rozpikselowani wrogowie poruszający się po nich.

Rozgrywka polegała na skakaniu z dołu do góry ekranu: nad głową naszego ludzika przesuwały się linie-półki. Co jakiś czas trafiała się dziura, w którą trzeba było wcelować skokiem, aby wejść poziom wyżej. Uwaga, odrobina nieuwagi i można było tak samo spaść.

A na kolejnych poziomach, po półkach zaczynali biegać wrogowie, próbujący nas złapać. W zamian, po przejściu kolejnych plansz, mogliśmy przeczytać następne strofki "Ballady o Skaczącym Jacku".

Mimo tej prostoty, produkcja Jumping Jack przygotowana przez Imagine Software na ZX Spectrum i Atari także w Polsce biła rekordy popularności. Chociaż - powtórzmy - nawet wtedy wielu dziwiło się, że na listach przebojów Jumping Jack wygrywał z produkcjami bardziej zaawansowanymi graficznie i pod względem złożoności rozgrywki.

Czyli: mamy potwierdzenie starej i banalnej prawdy, że nie grafika jest w grach najważniejsza: tak w 1983 roku jak i 2015...


W niesamowitej podróży przez odległe światy lecisz sową i strzelasz. Brzmi groteskowo, ale Agony to jedna z tych produkcji, które na stałe wyryły się w pamięci miłośników scrollowanych amigowych strzelanin.

Rok 1992 to okres świetności Amigi: kilkudziesięciu znakomitych premier miesięcznie i wspaniałych czasów Psygnosis, legendarnego producenta i wydawcy wielu niezapomnianych hitów. Właśnie w tym roku wyszła trzecia część kultowego Shadow of the Beast oraz, zawierającego podobne elementy graficzne, Agony.

Agony przytłaczało świetnym wykonaniem, sześcioma wypełnionymi wrogami światami w klimatach surrealistycznego fantasy oraz znakomitym udźwiękowieniem. Wielopoziomowe tła i najlepsze dostępne wtedy efekty zrobiły wrażenie na większości recenzentów, fanach strzelanin, a gra jest jednym tchem wymieniana wśród czołowych przedstawicieli gatunku i ogólnie produkcji tamtego okresu.

Co ciekawe, tytułowa piosenka jest przeróbką ścieżki klawiszowca z zespołu Dimmu Borgir, norweskiego symfonicznego black metalu. Ogólnie w Agony pojawił się muzyczny misz-masz, gdyż nad różnymi dźwiękami pracowało w sumie aż 10 osób z dwudziestoosobowego zespołu.

Nie zmienia to faktu, że Agony na zawsze wpisało się w wspaniały okres świetności komputera Amiga.


Ta gra była chwalona w recenzjach za "realistyczną grafikę i wymagającą rozgrywkę". Realistyczną - jak na rok 1982, oczywiście...

Pole Position, ścigałka od Namco, zadebiutowała najpierw na automatach w salonach gier. Była kierownica, drążek skrzyni biegów - a w wypasionej wersji, były podwójne maszyny do wspólnego ścigania się, miały nawet pedały gazu i hamulca.

I, jak czytamy w internetowej encyklopedii, po debiucie, przez cały następny rok nie było popularniejszej gry kooperacyjnej na automatach.

Co ciekawe: to była jedna z pierwszych gier samochodowych, w których starano się odwzorować prawdziwy tor wyścigowy, czyli Fuji. To także Pole Position było jednym z pionierów... produkt placement w grach. Obok toru stały tablice reklamowe z nazwami prawdziwych firm.

Jedna z "najważniejszych gier wyścigowych w historii" na dzisiejsze warunki była po prostu zręcznościówką. Zaawansowana fizyka auta, efekty pogodowe, tuning i rozbudowane opcje ustawienia samochodu... - no co wy, w 1982 roku!?


Scrollowane strzelaniny z widokiem z góry miały swoje złote czasy, chodzi głownie o lata 90. Wtedy to w 1991 roku pojawiła się niezwykle grywalna produkcja SWIV studia Random Access, a zagrać w nią można było na komputerach Amiga, Atari ST, Commodore 64, ZX Spectrum i Amstradach.

SWIV to niezwykle udana strzelanina z gatunku heli & jeep, przeznaczona dla jednego lub dwóch osób pragnących niszczenia wszystkiego co napotkają na drodze. Co prawda granie samochodem było trudniejsze, ze względu na przeszkody pojawiające się na ziemi, co nie zmienia jednak faktu, że gra była wielkim hitem, zwłaszcza komputera Amigi.

SWIV jest skrótem od "Special Weapons Intercept Vehicles" co doskonale oddawało charakter tej gry. Jak w każdej dobrej strzelaninę być powinno: było dużo wrogów, strzelania i power upów oraz obowiązkowe walki z olbrzymimi bossami. Cud-miód i rakieta w oko.

Oceny wystawiane przez serwisy nie schodziły poniżej 90 na 100, co doskonale pokazuje z jak dobrą grą mamy do czynienia. SWIV jest duchowym sukcesorem innego wielkiego hitu Silkworm, gdzie także sterowało się duetem helikopter i jeep, z tą różnicą, że tam pojazdy było widać z boku.

Wspaniałe czasy scrollowanych strzelanin 2D odeszły już do lamusa, ale SWIV na zawsze pozostanie w naszej pamięci.


W 1986 roku ta gra po prostu "rozgromiła" graczy: mieliśmy super "furę", wielkie otwarte miasto (!) i do tego widok z oczu kierowcy. Turbo Esprit, wydane przez Durell Software w tamtych czasach było grą, która po prostu zachwycała.

Chociaż może nie oprawą dźwiękową (złożoną z pisków i stuków)...

Ale nasze przygody jako kierowcy super szybkiego Lotusa, który po całym - dużym - mieście tropi i niszczy narkotykowych handlarzy były uznane przez branżę i fanów, jako "pionierskie".

Przede wszystkim, ten "trójwymiarowy świat"... Trudno to opisać, ale jeżeli chcecie przekonać się, jak dawno, dawno temu wyglądały gry, dzięki którym dzisiaj możemy się zagrywać w takie GTA V, to sprawdźcie chociaż dostępne w sieci filmiki z rozgrywki.

Turbo Esprit, czy raczej, jak mówili wszyscy nasi znajomi w zamierzchłych czasach, Lotus Turbo Esprit może i fatalnie się zestarzał, ale miana "klasyki" nikt mu nie odbierze!

14151617181920